niedziela, 30 maja 2010

"Czy to nie zastanawiające, że zaraz po katastrofie pojawiło się tam tak wielu Rosjan?"

Dlaczego nie napalm, skąd pochodzi to zdanie, to świetna satyra na teorie spiskowe wokół Smoleńska. Czytam i się zaśmiewam - dla mnie obrazki z tego bloga są oczyszczającym artystycznym przetworzeniem zjawiska.

Mechanizmy powstawania teorii spiskowych są dla mnie oczywiste, w dodatku w tygodniu żałoby i później napisano o tym multum mądrych artykułów. Ale i tak teorie spiskowe raczej mnie wkurzały niż śmieszyły. To się zmieniło, mam nadzieję, że już na stałe, dzięki temu obrazkowi:


Dzięki niemu i kilku innym z bloga dlaczegonienapalm.wordpress.com. Klik!

piątek, 28 maja 2010

Gdański zespół Gówno - słyszeliście o nim? Gra punka i robi to współcześnie, powstał w 2009 roku. Nagrał płytę "To nie jest k***a pink floyd", z tekstami typu:
"Wszystko się j*bie
gdy jestem w potrzebie".
Rzecz jasna, estetyka punk jest passe. Nihilizmy i autodestrukcje wyszły z mody. Jak ktoś powie, że jest rozczarowany rzeczywistością, to najprawdopodobniej spotka się z oskarżeniem, że jest emo albo usłyszy: "człowieku, weź się ogarnij".

Dzisiaj pijemy jednodniowe soki z marchwi i staramy się ogarniać rzeczywistość. Jeśli się ubieramy na ciuchach, to nie z buntowniczych pobudek, nie żeby negować rynek odzieżowy, ale dlatego, że lubimy retro. Które jest estetyką mieszczańską.

Właśnie retro jest kluczem do zrozumienia tego, że zespół Gówno istnieje i się dobrze ma, a jutro zagra na zakończenie Miesiąca Fotografii w Krakowie. Gówno gra piosenki celowo anachroniczne, sięga do stylu, który już był - stylu punk. Zostaje on wzięty w ironiczny cudzysłów przez estetykę retro - i już możemy z powrotem rozkoszować się czasami, w których zespoły o fekalnych nazwach tworzyły nieokrzesano-wyzywającą muzykę z tekstami typu "chciałbym z tobą się najebać".



Btw, napisałabym: "Gówno to zespół, który mógłby zostać wymyślony przez Macia Morettiego", ale nie przepadam za takimi recenzenckimi metaforami, w których muzykę nieznanego zespołu przyrównuje się do kogoś znanego - i możemy przeczytać, że X jest Johnem Zornem fortepianu, albo puzonu, albo country'owym Johnem Zornem, albo Johnem Zornem w spódnicy... blah.

Więcej piosenek na myspace/gównopunk albo na płycie (do kupienia na Allegro za 10 zł).

poniedziałek, 24 maja 2010

Powódź

...najlepiej wygląda na zdjęciach lotniczych i satelitarnych.

fot. Soichi Noguchi, twitter.com, stąd.

Z góry dobrze widać żywioł - urzekający, przerażający, budzący podziw i strach.

Zdjęcia robione z mostów czy z brzegów nie robią na mnie takiego wrażenia, chociaż sam widok z tej samej pozycji - i owszem. Rzeka widziana gołym okiem z brzegu robi wrażenie, ale ten sam obraz "pstryknięty" jest już martwy pewnie dlatego, że tylko na żywo widać ruch tej całej masy błotnistej wody i słychać jej szum.

sobota, 8 maja 2010

Dzisiaj szabat

Zastanawialiście się kiedyś, skład się wziął weekend? Dlaczego składa się z soboty i niedzieli, a nie na przykład niedzieli i poniedziałku? Skąd w nim ta sobota?

W przedwojennych polsko-żydowskich/ żydowsko-polskich miasteczkach, takich jak Ostrowiec Świętokrzyski, było tak: w hucie i innych fabrykach pracowali chrześcijanie. Żydzi nie, bo potrzebowali wolnej soboty (wiadomo, szabat), a w soboty huta pracowała, tydzień pracy był wtedy sześciodniowy i podporządkowany chrześcijańskiemu kalendarzowi. O ustalaniu grafiku albo o szefostwa trosce o mniejszości nie było wówczas jeszcze mowy.

Żydzi zwyczajnie nie mogli więc być hutnikami. Byli za to sklepikarzami i rzemieślnikami. Pracowali we własnych zakladach, które w soboty były nieczynne.

Mam taką tezę: sobotnio-niedzielny weekend jest śladem wielowiekowego koegzystowania chrześcijan i Polaków. Sobota to szabat, niedziela - chrześcijański dzień święty.

Dzisiaj też sklepikarze i rzemieślnicy zamykają swoje zakłady w sobotę wcześniej albo nie otwierają ich w ogóle. Nieświadomie powtarzają rytuały Żydów. Zresztą my wszyscy to robimy, gdy mamy wolną sobotę.

Niedawno narzekałam na to, że Polacy chcą wyprzeć z pamięci Żydów, z którymi dzielili swoje miasteczka. Weekend świadczy o tym, że choć Żydzi wyparci są ze świadomości, to w naszej podświadomości pamięć o nich się zachowała -- jako obyczaj.

Oczywiście, to optymistyczna interpretacja status quo. Równie dobrze można byłoby napisać, że nieładnie postąpili Polacy: wzięli sobie od Żydów sobotę i nawet nie podziękują, nawet nie pamiętają. Sama myśl, że nasza dzisiejsza wolna sobota ma cokolwiek wspólnego z szabatem, wydaje się kuriozalna. Ale jeśli mi nie wierzycie, to sprawdźcie. Na Wikipedii (o, tutaj), której przecież mimo wszelkich zastrzeżeń wierzymy, piszą to samo: wolną sobotę mamy w spadku po Żydach.

wtorek, 4 maja 2010

OPP robią sobie złą reklamę

W poprzednim poście powstrzymałam się od pewnego komentarza: sieroty z billboardów dostaną 1%, a co z innymi równie potrzebującymi, ale mniej fotogenicznymi? Na przykład z ludźmi z zespołem Hansena, czyli trądem, albo z chorobą Alzheimera?

To niesprawiedliwe, że sierotki dostaną więcej jednych procentów tylko dlatego, że są dziećmi, a wszyscy kochamy dzieci za te ich ich słodkie, niewinne buzie i wielkie oczy. (Szczególnie dzieci ze zdjęcia kochamy, bo te z realu to jeszcze czasami chodzą zasmarkane i marzą przede wszystkim o zjedzeniu jakiegoś paskudztwa z podłogi, kiedy ty nie patrzysz.)

Ale nie napisałam o tym, bo przecież nikt nie obiecywał sprawiedliwości społecznej w trzecim sektorze -- to znaczy byli tacy, co obiecywali ją we wszystkich sektorach, ale słabo wychodziło im jej zaprowadzanie, więc wszyscy się zniechęciliśmy do idei sprawiedliwości społecznej. To raz. Dwa: to, że sierotki dostaną więcej za ładną buzię, też niekoniecznie musi być prawdą. Dobry copywriter równie przekonująco opowie plakatem i o trędowatych, i o starcach z demencją, i o czym tylko chcecie.

Problem w tym, że nie widuję dobrych reklam organizacji pożytku publicznego; gros z nich operuje banalnymi sentymentalnymi obrazkami, które dla mnie osobiście są odstręczające. Nie lubię sentymentalnego kiczu, ale nie chodzi tylko o gust. Chodzi o to, że jeśli jakieś stowarzyszenie pomagające osieroconym osobom zachęca mnie do przekazania im 1% i robi to plakatem, który posługuje się wizualnym banałem, opierającym się na poniżającym stereotypie sieroty, to we mnie budzą się wątpliwości co do tego, czy to stowarzyszenie tym sierotom naprawdę potrafi pomóc.

Oczywiście, te wątpliwości budzi we mnie nic innego, jak tylko zły plakat. Na zły plakat mam dobrą radę: stowarzyszenia, nie żałujcie kasy na reklamę! Billboard jest po prostu formą komunikacji społecznej, a nie językiem kłamstwa i sposobem na tworzenie fałszywych potrzeb. Reklamy to nie jest język zastrzeżony dla kapitalistycznych naciągaczy, do którego organizacje pożytku publicznego nie powinny się zniżać. Reklamy są sposobem komunikacji masowej i warto zadbać o jakość tej komunikacji - tak, jak dbamy o to, by w ważnym mailu nie było błędów ortograficznych.

Ku przestrodze - parodia typowego złego plakatu organizacji z III sektora:


Mnie śmieszy. Ale to już kwestia gustu, jak zresztą cały pvek, skąd pochodzi obrazek.

sobota, 1 maja 2010

Biedactwa z billboardów

Bardzo często jeżdżę trasą obilbordowaną sierotami.

Zauważyłam, że mają śliczne buzie. Mają też wielkie oczy, jak zwierzątka z kreskówek Disney'a, i łzę kręcącą się w oku.

Dobrze, żeby w tle też było coś smutnego, może być ciemny las.


Zdjęcia nie powinny być też kolorowe, bo kolorowe są za wesołe. No i sierotka to zawsze dziewczynka - mali chłopcy bywają łobuzami, a dziewczynki są przecież zawsze grzeczne i dobre.


Co mnie w tych billboardach wkurza? Choć uniknięto użycia w płaszczyźnie werbalnej słowa "sierota", stereotyp językowy sieroty przetłumaczono na wizualną warstwę. Słowo "sierota" na billboardach nie pada, bo sierotą potocznie nazywamy «człowieka niezaradnego lub budzącego współczucie» (definicja ze Słownika Języka Polskiego PWN). Unika się go, tak jak unika się słowa "pedał", bo jest piętnujące. Przyprawia osobie bez rodziców niezłą gębę (taką z "Ferdydurke") człowieka niezaradnego.

Ale, na boga, jaką straszną gębę przyprawiają te reklamy! Nie chciałabym być na miejscu osób, które muszą korzystać z pomocy tych stowarzyszeń: albo z tą rolą utożsamiłabym się tak bardzo, że przeszkadzałoby mi to w nauczeniu się zaradności, albo stałabym się cyniczna i na zawołanie odgrywałabym rolę biednej sierotki.