czwartek, 31 marca 2011

Ironiczne hip-hop polo. Tomasz Niecik i Letni Chamski Podryw

Kto może być projektowanym odbiorcą piosenki „Cztery osiemnastki w moim samochodzie” Tomasza Niecika? Nie wydaje mi się, żeby byli to młodzi faceci pokroju Niecika, choć fantazja o „czterech osiemnastkach w moim samochodzie” wskazywałaby na to. Nie wydaje mi się, bo przecież młodzi wiedzą sami doskonale, co „jest teraz trendy, co jest teraz w modzie”. Nawet jeśli są modowymi abnegatami – nie każdy młody zajmuje się przecież gonieniem za trendami – to mają wyczucie mechanizmu mody. Wiedzą, że jak coś jest tak popularne, że już o tym pisze kobieca prasa, a hip-hop-polowcy układają piosenki, to wyszło z mody już pół roku temu.

Inaczej mówiąc: modne jest to, że słowa „trendy” używamy tylko ironicznie. Jeśli ktoś tego nie wie, to znaczy, że jest passe.



Jest pewne prawdopodobieństwo, że Niecik o tym wie i używa słowa „trendy” ironicznie; tak czy siak, my słuchamy tej piosenki ironicznie, z ironią podchodzimy więc także do określenia „trendy”. Czy jednak taki był odbiór projektowany? Bo odbiorca projektowany to nie to samo, co odbiorca faktyczny. Niecika wszyscy znają, ale czy tak miało być? Może Niecik miał być bardzo straight produktem weselnym, udającym produkt cool? A to, że na jego cool nabierają się tylko oderwane od realu ciotki, dzieci do lat ośmiu i inne osoby posiadające niedostateczną kompetencję kulturową, nie było zaplanowane?

Piosenka Niecika jest dla mnie zagwozdką, bo nie mogę przyjąć, że jest ona zupełnie nieskalana inteligencją ironią. O wiele łatwiej mi zrozumieć piosenki innego hip-hop-polowego zespołu – Letni Chamski Podryw.

Zespół Letni Chamski Podryw dystansuje się do samego siebie już samą nazwą - podryw jest letni, czyli przypisany do czasu rządzącego się innymi prawami, karnawałowego. Klip "Pupa" na koniec symbolicznie wraca do realu. Emsis budzą się ze snu o plaży, samochodach i laskach i, staroświecko mówiąc, rozpoznają swoją dolę.



Jeszcze bardziej autoironiczny jest kawałek „Czinkłaczento”. Podmiot jest ironiczny w stosunku do siebie samego: biedaka, który ma tylko trzy szlugi kupione na sztuki, i buraka, który bardziej dba o samochód niż o dziewczynę.



Wątpliwości budzi tylko to, że wprawdzie oni dystansują się do realiów swojego życia, dając jednocześnie znać, że są ich świadomi, ale już do marzeniowego obrazu samochody-laski-łańcuchy-kasa się nie dystansują. Przyznanie się, że z tych czterech mają tylko łańcuchy, nie jest jeszcze zrezygnowaniem z takiej wizji, według której fura, skóra i komóra są obiektem pragnień.