Zeszłej zimy tygodnik "Przegląd" opublikował artykuł "Dworce kolejowe tylko dla bogatych". Autor pokazywał, jak -
poprzez drobne zmiany w architekturze podczas renowacji - dworce PKP
stały się miejscami przyjaznymi tylko dla zamożnych. Zniknęły
ciepłe poczekalnie, zastąpiły je kawiarnie. "Kolej to
egalitarna forma transportu publicznego, służąca dotąd nawet
najbiedniejszym obywatelom. Czy nowe dworce im sprzyjają?
Niekoniecznie" - pisze Ludwik
Tomiałojć, emerytowany profesor. Wspomina też o prywatyzacji
poczekalni - mogą z niej korzystać tylko ci, którzy mają bilet.
Inni stoją na zimnie.
Podobnie jest na
największym warszawskim dworcu autobusowym, Dworcu Zachodnim, z
którego dość często korzystam. Ogólnodostępna hala dworca jest
zimna, latają gołębie, a ochrona dworca pokrzykuje na bezdomnych.
Przyjemnie jest tylko w tych wygrodzonych miejscach, do których
dostęp jest warunkowany kupieniem jakiegoś towaru: biletu
autobusowego, kawy, posiłku.
Z Dworca Zachodniego
odjeżdżają autobusy kilkudziesięciu przewoźników z całej
Polski, ale ciepła poczekalnia jest przeznaczona tylko dla pasażerów
autobusów warszawskiego PKS Polonus. Przed wejściem do niej
zarządca dworca informuje, że „serdecznie zaprasza z ważnym
biletem na kursy Polonus” (zdjęcie).
W ten sposób degradacji
ulega całość Zachodniego – nieodawiana, coraz bardziej
nieprzyjemna – i te wygrodzone miejsca, które, choć ciepłe, są
coraz mniej dostępne, bo z finansową barierą wstępu.
Zdjęcie 1. Warszawa Zachodnia - Dworzec PKS. Europejscy użytkownicy miejsc (nie)użyteczności
Również wyszukiwarka połączeń na stronie internetowej obejmuje tylko autobusy warszawskiego przedsiębiorstwa. Trzeba przejść na inną, nową stronę internetową, chyba też prowadzoną przez Polonusa, żeby znaleźć listę wszystkich połączeń. Tak, to bardzo skomplikowane.
Wydaje mi się, że te
procesy ograniczania dostępu do miejsc użyteczności publicznej są
z tego samego porządku, co zaostrzanie praw autorskich czy grodzone
osiedla. I że biorą się z chęci działania dla zysku. Niestety efekt
jest taki, że to, co wspólne – przestrzeń publiczna czy,
szerzej, zbiorowa komunikacja – przestaje dobrze funkcjonować. Poczekalnia tylko dla pasażerów Polonus nie zawsze
jest czynna (jak na zdjęciu), a jak jest otwarta, to świeci
pustkami. Coraz trudniejsze w obsłudze stają się też połączenia
autobusowe – bez wspólnych rozkładów jazdy, bez wspólnych
dworców, bez wspólnych poczekalni, nie zawsze ze wspólnymi kasami,
każde z innym systemem rezerwacji miejsc czy przedsprzedaży
biletów.
Nawet
w internecie, gdzie podobno jest wszystko, brakuje portalu, który
zbierałaby wszystkie połączenia na takiej, dajmy na to, trasie
Ostrowiec-Warszawa. Już teraz chyba tylko heavy-userzy, tacy jak ja,
są w stanie w tym się połapać. Czekam, aż pojawią się biura
podróży, które za pieniądze będą ogarniać podróże krajowe.
Ludzie, których będzie stać, zapłacą biuru podróży za dostarczenie informacji niezbędnych do załapania się na bus czy autobus. Potem na dworcu, jeśli autobus będzie się
spóźniał, poczekają w cieple kawiarni. A pozostali będą się
męczyć.
Zdj. 2. Plac
Defilad. Prowizoryczny dworzec busów, 2010 rok. To na pewno nie jest przyjazny rozkład jazdy w ciepłej poczekalni.... Pada śnieg i mój bus
się spóźnia, inni też czekają.
Jest
zima, więc pasażerowie prywatnych busów do Ostrowca stoją na
wietrze pod Pałacem Kultury, pasażerowie Polskiego Busa stoją na
deszczu na pętli Metro Wilanowska, a pasażerowie Luna Trans po
ciemku szukają swojego busa na parkingu przed Dworcem Zachodnim. W
budynkach dworców kolejowych emerytowani profesorzy marzną na kość
i w efekcie postanawiają o tym napisać artykuł do "Przeglądu".
Bądźmy jednak optymistami. Czyż nie jest to piękne, że podróże, tak jak to dawniej bywało, są znów tak ekscytujące, pełne doznań i przygód?