Lubię hip-hop. Słucham go z satysfakcją tym większą, że bywa traktowany z protekcjonalnym to jest zła muzyka tego samego pokroju, co protekcjonalne oni są głupi pod adresem słuchaczy Radia Maryja. Nie tak dawno temu bez skrępowania kobieta wykształcona i obyta rzekła do mnie: słucham każdej muzyki. Tylko hip-hopu nie znoszę i miało to ciężar gatunkowy (czy raczej lekkość wykluczenia) hasła tylko disco polo nie znoszę.
Na marginesie: gdybym używała last.fm, mogłabym nie pisać, że słucham hip-hopu, bo byłoby zwyczajnie widać. I gdyby kto chciał, to mógłby sobie sprawdzić, jak brzmi słuchany cały czas przeze mnie Aesop Rock czy cLOUDDEAD. Ale ja last.fm nie lubię. Mam swoje zasady: nie lubię mainstreamowego undergroundu*, czytam "Nasz Dziennik" i słucham hip-hopu.
Hip-hop, którego słucham, pochodzi głównie z labelu Anticon. Jedna ze Antikonowych składanek nosi wszystko mówiący tytuł "Anticon presents Music for the Advencement of Hip-Hop". Innymi słowy, Anticon to awangarda; muzyka wydawana przez ten label ma się tak do hip-hopu, jak Picasso do malarstwa realistycznego. No, ale Picasso pozostaje w obrębie malarstwa, prawda? No, więc Anticon też hip-hopem pozostaje - nawet jeśli z przedrostkiem "avant" czy "abstract".
Oto próbka najwyższej próby abstract hip-hopu. Mam nadzieję, że spodoba się szanownym Państwu:
Ciekawostka: Ten kawałek, "9-5ers Anthem" z płyty Aesop Rocka "Labor Days" (wydanej wbrew temu co sądziłam, jak zauważył Lewar, przez Def Jux, a nie Anticon), wpisuje się w starą dobrą tradycję samplowania Dolly Parton. Myślę o Johnie Oswaldzie i kawałku "Pretender" ze słynnego albumu "Plunderphonics". John Oswald spowolnił wokal gwiazdy country tak, że zyskała głos mężczyzny. Taka sztuka krytyczna, tyle że w muzyce. Aesop Rock natomiast cytuje tekst z piosenki Dolly Parton (tak twierdzą zgodnie youtube'owi komentatorzy, bardziej ode mnie biegli w kulturze amerykańskiej). Tylko żebym jeszcze wiedziała, co z tego wynika! Czy anticonowy hip-hop ma się jakoś do filozofii, która stała za przedsięwzięciem Oswalda? A może po prostu pan Aesop Rock lubi bluegrass?
Hm. Jeśli tak, to fajnie. Ja też lubię.
Na marginesie: gdybym używała last.fm, mogłabym nie pisać, że słucham hip-hopu, bo byłoby zwyczajnie widać. I gdyby kto chciał, to mógłby sobie sprawdzić, jak brzmi słuchany cały czas przeze mnie Aesop Rock czy cLOUDDEAD. Ale ja last.fm nie lubię. Mam swoje zasady: nie lubię mainstreamowego undergroundu*, czytam "Nasz Dziennik" i słucham hip-hopu.
Hip-hop, którego słucham, pochodzi głównie z labelu Anticon. Jedna ze Antikonowych składanek nosi wszystko mówiący tytuł "Anticon presents Music for the Advencement of Hip-Hop". Innymi słowy, Anticon to awangarda; muzyka wydawana przez ten label ma się tak do hip-hopu, jak Picasso do malarstwa realistycznego. No, ale Picasso pozostaje w obrębie malarstwa, prawda? No, więc Anticon też hip-hopem pozostaje - nawet jeśli z przedrostkiem "avant" czy "abstract".
Oto próbka najwyższej próby abstract hip-hopu. Mam nadzieję, że spodoba się szanownym Państwu:
Ciekawostka: Ten kawałek, "9-5ers Anthem" z płyty Aesop Rocka "Labor Days" (wydanej wbrew temu co sądziłam, jak zauważył Lewar, przez Def Jux, a nie Anticon), wpisuje się w starą dobrą tradycję samplowania Dolly Parton. Myślę o Johnie Oswaldzie i kawałku "Pretender" ze słynnego albumu "Plunderphonics". John Oswald spowolnił wokal gwiazdy country tak, że zyskała głos mężczyzny. Taka sztuka krytyczna, tyle że w muzyce. Aesop Rock natomiast cytuje tekst z piosenki Dolly Parton (tak twierdzą zgodnie youtube'owi komentatorzy, bardziej ode mnie biegli w kulturze amerykańskiej). Tylko żebym jeszcze wiedziała, co z tego wynika! Czy anticonowy hip-hop ma się jakoś do filozofii, która stała za przedsięwzięciem Oswalda? A może po prostu pan Aesop Rock lubi bluegrass?
Hm. Jeśli tak, to fajnie. Ja też lubię.
* O "mainstreamowym undergroundzie" mówi Piotr Lewandowski w wywiadzie z Doshem i Aliasem z Anticonu dla PopUp'u.
7 komentarzy:
O, wreszcie coś, co mogę skomentować. Bo o muzyce. A nie architektonicznych kutasach (żeby nie było: kutasy tak, architektura nie).
No to bez tam szczególnego wytykania - Aesop to drużyna Def Juxów, nie Anticonów. Choć płytę "Labor Days", z której jest kawałek z tubki wydał w Mush, czyli tam gdzie cLOUDDEAD, kojarzeni z Anticonem. Bardzo to istotne nie jest, ale sound z Def Jux, to nieco inne klimaty niż Anticon. Z grubsza. Bo to wszystko hip hop przecie.
Sprawdź sobie Aesa z 2007 - "None Shall Pass". Płyta muczo dobra. Bity składają mu Blockhead i El-P, czyli po staremu, ale nasz emce sam zrobił sobie kilka kawałków. I okazuje się z Aesop nie tylko strzela perfekcyjne nawijki, ale też ma złote łapy do kręcenia gałkami. Hajlajty:
http://www.youtube.com/watch?v=l1u43KDiWD0
i jeszcze ten, ze śpiewakiem The Mountain Goats (które średnie, ale głos pan ma ciekawy), przegitny song i wspaniały teledysk:
http://www.youtube.com/watch?v=lrsj653088E
I jak Aesop, to jeszcze El-P właśnie. Płyty "Fantastic Damage" i "I'll Sleep When You're Dead" obowiązkowo. I może zacznij sobie od tej drugiej, też 2007. Białas nieźle wywija.
A z Mush to sprawdzić warto Curse Ov Dialect. Nie pamiętam, czy to znasz czy nie. W każdym razie panowie mają cudne, czasem brzmiące nieporadnie, ale ciekawe flowy. I masę dziwacznych sampli. Jak na przykład ciachanie nożyczek i innych pierdół w tym kawałku:
http://www.youtube.com/watch?v=8ZQzvCEXPgM
albo sampel z "First Utterance" Comusa, leśnej psychodeli z lat 70tych (obrazek też cudny):
http://www.youtube.com/watch?v=8A-8DgWQlV4
2 płyty. Obie genialne.
BARR? Białas, morda mu się nie zamyka. Facet bije w jakieś bębny prościutko, czasem podegra sobie basikiem, pyrgnie jakiś klawisz od niechcenia. Muzyka ma tu tylko pykać sobie w tle, bo pan ma coś do powiedzenia. Ma bardzo dużo, w bardzo fajny sposób. Nie chcę się ośmieszać przed studentką studiów wielce kulturalnych pisząc zdania ze słowem poetyka, ale poetyka mi bardzo odpowiada w nawijkach tego pana. No i ta piosenka jest singlem:
http://www.youtube.com/watch?v=Abp4eefCs5Q
też 2 płyty, obie świetne.
No i jeszcze Dan Le Sac vs Scroobius Pip. Płyta jebana we wszystkich serwisach od piczforków do naszych porcysów i skrinejdżersów. Ale myślę, że to nie ma dla Ciebie znaczenia:D
Aż tu przekleję parę skleconych przeze mnie na czyjeś tam potrzeby zdań o nich:
Skinner my lazy boy! Dałeś w tym roku ciała – „Everything Is Borrowed” to kiepska płyta. Ale obwiniaj się za bardzo. I tak byłeś na straconej pozycji. Przecież Dan Le Sac i Scroobius Pip wyjęli ci niepostrzeżenie tron spod tyłka.
Biegające na prostych, motorycznych bitach Dana Le Saca podkłady Scroobius Pip owija w powalające linijki, sprawnie wystrzeliwując kolejne panczlajny ze swojej brodatej gęby. Hip hopowa płyta roku?
Schowajcie te widły, zgaście pochodnie. Nie jestem z tych heretyków pieprzących głupoty o „inteligentnym hip hopie”. Dajcie spokój z tym stosem - otwórzcie kajeciki i zapiszcie temat lekcji: IRONIA. Bo jeżeli uważacie „Angles” za gniota, to musieliście być chorzy na świnkę, gdy pani tłumaczyła co to jest.
Nie wiem jak można serio podchodzić to tekstu "Thou Shalt Always Kill". Nie rozumiem jak można oburzać się na sampel z Radiohead w „Letter From God To Man”, nie pojmuję dlaczego tępi się Dana Le Saca za podwalenie bitu „Fixed” od Dizzee Rascala. Nie kumam jak można wystawić takiej płycie ocenę 1/10.
i dowody:
http://www.youtube.com/watch?v=ESvYRR1Fyug&feature=related
i
http://www.youtube.com/watch?v=yoN6XfyQsr4
A za to nowego The Streets raczej nie ruszaj:D
No i Cannibal Oxy, ale to może innym razem zapodam.
No i oburzenie generalnie - hasło tylko disco polo nie znoszę ma taki sam ciężar gatunkowy (czy raczej lekkość wykluczenia) hasła tylko hip hopu nie znoszę. Disco Polo bywa genialne. Że z majstersztyku, który urodziła druga fala disco polo, ta z XXI wieku już, się posłużę za przykład na to:
http://www.youtube.com/watch?v=0dqaY-bCDJg
no.
Dzięki za pracę domową.
Dzięki też za korektę. Zaraz z niej skorzystam i poprawię tekst tak, żeby nie plamił mojego erudycyjnego honoru ani chwili dłużej. Ale, cholera, wiedziałam, że jak będę pisać o hip-hopie, to zrobię coś dyletanckiego. Wszystko przez to, że nie noszę kaptura. W każdym razie fajnie: myślałam, że znam tylko sound Anticona, a tu znam jeszcze sound Def Juxa!
To ja się odniosę do lekkości wykluczenia: jest to pójście na łatwiznę, które poddaje w wątpliwość radosne deklaracje pt. "poszerzam swoje horyzonty". Ok, nie przeczę. Z drugiej strony może być to wynik permanentnego niedopasowania z danym nurtem muzyki (analogicznie, jak z niektórymi ludźmi - możesz ich szanować, wiedzieć, że mają dużo ciekawego do powiedzenia itd, ale za cholerę nie jesteś w stanie przebywać z nimi w jednym pokoju, a co dopiero rozmawiać). Kwestia odmienności języka, przekazu, nie wiem, czego jeszcze. Zupełnie nie ta forma. Irracjonalne (?) odpychanie.
Kwestie społecznego napiętnowania swoją szosą, ale najważniejszy jest indywidualny odbiór (w tym wypadku dezodbiór) muzyki. Osobiście, słuchając hip-hopu mam takie wrażenie, jakbym stała przed chińczykiem, który bluzga na mnie w swoim języku, bo odmówiłam zjedzenia jego smażonych krewetek.
Słowem: nic nie rozumiem i tylko się wkurzam.
@Maryś:
Skomplikowane zdania, uzasadnienia. Trochę bulszit jednak - to wynika tylko i wyłącznie z tego całego "społecznego napiętnowania", o którym piszesz. Uprzedzenia i zero zainteresowania. Eee nie wiem. Bez sensu. Obrzydliwie się czuję zabierając w ogóle głos w tej sprawie. Jest prosto: muzyka jest i jest dobra. Jest też muzyka zła, tej najlepiej unikać.
A w ogóle przelot przez klasyki hh by się przydał Paniom, żeby nie tylko anticony i inne tam.
Może, może... Dobra, ze swojej strony postaram się odłożyć na bok ignorancję i przyjrzeć się klasykom gatunku. A potem się wypowiem, czy niechęć faktycznie wynikała z negatywnego nastawienia, czy zwyczajnego "nie czucia" hip-hopu jako muzyki. Zdajesz się nie przyjmować do wiadomości tej drugiej opcji.
Muszę popracować nad stylem pisania... ;)
Maryś: Czucie muzyki imho tu niepotrzebne, to jest wyuczalne. Wystarczy załapać estetykę danego stylu
(czy jest to japoński noize, czy opera, czy free imrovisation, czy hip-hop). Oczywiście, pozostaje pytanie, czy warto się uczyć nowej estetyki. I tu właśnie wchodzą w grę uprzedzenia i negatywne nastawienie. Mam nadzieję, że to co, i od kogo, tu słyszysz sprawi, że uznasz, że warto. Ale wiesz, ja na przykład nie planuję kupować czwartkowych dodatków do GW z najsłynniejszymi operami świata. :)
Lewar: Odrobiłam pracę domową. Dwie rzeczy mnie bardzo ucieszyły:
"Coffee" Aesop Rocka z Darniellem - faktycznie znakomity klip, bo w konwencji bardziej filmowej niż wideoklipowej.
Dan Le Sac - tak, to mi się podoba. I cieszy mnie to, że znów jestem w poprzek pitchworka i screenagersów. Btw, ten MC to cholerny ewenement: rapuje drapiąc się po głowie. :)
Prześlij komentarz