Folke Koebberling i Martin Kaltwasser to niemieccy artyści którzy, zaproszeni przez Centrum Sztuki Współczesnej, przez trzy miesiące pracowali w Warszawie. I tak, w parku przy Zamku Ujazdowskim Kaltwasser skonstruował platformy z desek znalezionych na śmietniku, a Koebberling zbudowała szklarnie ze starych okien. Obiekty te składają się na projekt The Eldorado Summer resort (for passive and active laziness), a obszerny wywiad z Kaltwasserem przeprowadzony przez Kubę Szredera można przeczytać w Notesie na 6 Tygodni nr 54.
(Zdjęcia - stąd i stąd).
Tematy obecne w tym projekcie - minimalizowanie ilości odpadów, recyklowanie już istniejących, rewitalizacja i kultywowanie przestrzeni publicznej, która ma odzyskać status miejsca przeznaczonego do spędzania czasu wolnego, alternatywnego wobec miejsc konsumpcji - to tematy typowe dla Koebberling i Kaltwassera.
Obiektem życzliwego zainteresowania artystów są również nieformalne struktury społeczne - takie, które umożliwiają wymianę rzeczy i usług bez pośrednictwa pieniędzy. To wszystko plus utopia komuny pojawia się w projekcie z Wysing Art Centre obok Cambridge. Tam, wraz z grupą niewykwalifikowanych (system ekspercki to wszak forma nierówności społecznej) wolontariuszy Koebberling i Kaltwasser wybudowali dwupiętrowy budynek tak, jak buduje się szałas - bez kupowania surowców, bez inżynierskich ekspertyz. W ten sposób, mówiąc językiem Marksa, przezwyciężona została alienacja pracy:
Uczestniczenie w podejmowaniu decyzji otwiera zupełnie nową przestrzeń identyfikacji. Jeśli przyłożyć to do budowania wielkich budynków, czy w ogóle całych miast, taki model zakłada zupełnie inny model obywatelstwa, przynależności do miasta i demokratycznej świadomości. (Notes, s. 62)
Przecież nie sposób wierzyć, że można wybudować z materiałów znalezionych na śmietniku całe miasta! Czuć tutaj utopijne przekonanie, że przykre elementy rzeczywistości - takie jak śmieci, pieniądze i nierówność społeczna - są do wyeliminowania. A przecież nie są. Mityczna communitas bez grzechu pierworodnego, śmietnisk i pieniędzy...? Utopie są pociągające, ale groźne. Z tego zagrożenia - czego nie ogarniam - Kaltwasser nic sobie nie robi, skoro w nazwie warszawskiego projektu umieszcza słowo "Eldorado", nazwę legendarnej krainy szczęścia, a we wprowadzeniu do książki "Futuryzm miast przemysłowych. 100 lat Wolfsburga i Nowej Huty" pisze o projekcie stworzenia nowej utopistyki oraz o potrzebie radykalnych i rewolucyjnych gestów.
Jest jeszcze coś. Kaltwasser i Koebberling z entuzjazmem podchodzą do struktur samoorganizacji mieszkańców metropolii Trzeciego Świata (patrz wywiad s. 59-62 albo projekt "Learning from..."). Mieszkańcy slumsów występują tutaj w roli dobrych dzikusów, dzięki którym Zachód może przypomnieć sobie zapomniane pierwotne sposoby organizacji bardziej zakorzenione w Dobru.
"One man's trash is another man's treasure" ("śmieć dla jednego jest skarbem dla drugiego") - tak podobno brzmi ulubione hasło Kaltwassera i Koebberling - przedstawia samoorganizację i ekstensywny recykling jako sielankę ze skarbem w tle. Jestem przekonana, że osoba utrzymująca się ze zbierania puszek ma o wiele mniej romantyczną wizję praktyk recyklingowych.
Pewnie stąd mój sceptycyzm wobec utopii recyklingowej: wszak prawie-prawie pamiętam, jak - podczas biedy u schyłku Polski Ludowej - wirtuozeria w robieniu czegoś z niczego (czy można tłumaczyć to jako DIY - Do It Yourself?) była egzystencjalną koniecznością.