Na początku ubiegłego tygodnia w Empikach pojawiło się nowe "Glissando". To piętnasty numer, choć - gdy "Glissando" powstawało 5 lat temu - przepowiadano mu los efemerydy.
Cóż. "Glissando" jest niszowe. Mimo dobrych chęci bywa hermetyczne, a nie popularyzatorskie. Artykułom w nim publikowanym zdarza się zbliżać do dyskursu akademickiego. Jako ilustrację tego ostatniego zarzutu - cytat z najnowszego numeru, z fajnego poza tym artykułu Michała Mendyka: Zdecydowanie repetytywne inklinacje zachował natomiast drugi protagonista rewolucji techno w kręgach litewskiej muzyki akademickiej. Dalej pisze on o przewrotnej retoryce surkonwencjonalizmu Pawła Szymańskiego. No, urocze.
"Glissando" jest wyraźnie autorskie i - przy całej swojej różnorodności gatunkowej - świetnie napisane. Nie ma mowy o płytkich recenzenckich gadkach w stylu "jak na Polskę to bardzo dobry album". Za to oprócz księżykopodobnych elaboratów Mendyka jest tu na przykład tekst, w którym Jan Topolski pisząc o czymś tak nudnym jak śpiew chóralny opowiada, że sonoryzm i socrealizm sporo namieszały. Albo taki, w którym Lech Filip opisuje muzykę pewnego radzieckiego free jazzowego tria: Ganelin powoli wystukuje nuty na fortepianie, Tarasow rzęzi na saksofonie, a w tle coś skrzypi. Rozumiecie, o co mi chodzi: ten styl nie jest ani jednolicie akademicki, ani zbyt indie. Ani nie obiektywizuje, ani na siłę się z czytelnikiem nie ziomali.
"Glissando" ma mnie w garści, bo opiera się na transgresywnej definicji muzyki współczesnej. "Muzyka współczesna" to zarazem i muzyka akademicka, i herezje w rodzaju japońskiego noize'u czy eksperymentalnej muzyki tanecznej, a porównywanie Tupaka Shakura i Philipa Glassa* jest tu na porządku dziennym.
Wydawcą najnowszego numeru "Glissanda" jest Fundacja 4,99. I jest to dobra, zajebiście dobra nowina. 4,99 została utworzona w zeszłym roku przez Michała Liberę, Michała Mendyka i Jana Topolskiego, dotychczas w miarę cicho siedziała, a teraz wszem i wobec - w "Glissandzie" - powiedziała, że w najbliższych planach ma:
Cóż. "Glissando" jest niszowe. Mimo dobrych chęci bywa hermetyczne, a nie popularyzatorskie. Artykułom w nim publikowanym zdarza się zbliżać do dyskursu akademickiego. Jako ilustrację tego ostatniego zarzutu - cytat z najnowszego numeru, z fajnego poza tym artykułu Michała Mendyka: Zdecydowanie repetytywne inklinacje zachował natomiast drugi protagonista rewolucji techno w kręgach litewskiej muzyki akademickiej. Dalej pisze on o przewrotnej retoryce surkonwencjonalizmu Pawła Szymańskiego. No, urocze.
"Glissando" jest wyraźnie autorskie i - przy całej swojej różnorodności gatunkowej - świetnie napisane. Nie ma mowy o płytkich recenzenckich gadkach w stylu "jak na Polskę to bardzo dobry album". Za to oprócz księżykopodobnych elaboratów Mendyka jest tu na przykład tekst, w którym Jan Topolski pisząc o czymś tak nudnym jak śpiew chóralny opowiada, że sonoryzm i socrealizm sporo namieszały. Albo taki, w którym Lech Filip opisuje muzykę pewnego radzieckiego free jazzowego tria: Ganelin powoli wystukuje nuty na fortepianie, Tarasow rzęzi na saksofonie, a w tle coś skrzypi. Rozumiecie, o co mi chodzi: ten styl nie jest ani jednolicie akademicki, ani zbyt indie. Ani nie obiektywizuje, ani na siłę się z czytelnikiem nie ziomali.
"Glissando" ma mnie w garści, bo opiera się na transgresywnej definicji muzyki współczesnej. "Muzyka współczesna" to zarazem i muzyka akademicka, i herezje w rodzaju japońskiego noize'u czy eksperymentalnej muzyki tanecznej, a porównywanie Tupaka Shakura i Philipa Glassa* jest tu na porządku dziennym.
Wydawcą najnowszego numeru "Glissanda" jest Fundacja 4,99. I jest to dobra, zajebiście dobra nowina. 4,99 została utworzona w zeszłym roku przez Michała Liberę, Michała Mendyka i Jana Topolskiego, dotychczas w miarę cicho siedziała, a teraz wszem i wobec - w "Glissandzie" - powiedziała, że w najbliższych planach ma:
- wydanie serii książek "Terytoria muzyki"; jako pierwsza, jesienią 2009, wyjdzie Audio Culture. Readings in Modern Music (link prowadzi do google-bookowego podglądu);
- festiwal litewskiego minimalu, czyli Polski Tydzień Polsko-Litewski w Wigrach;
- koncert eksperymentalnej supergrupy M.I.M.E.O. (Fennesz, Keith Rowe i inni) na bagnach za siódmą - licząc od Warszawy - górą;
- serię wykładów o muzyce w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie (zimą 2010);
- wydawanie płyt w labelu Bołt (są już trzy albumy, w tym Gwinciński);
- no i regularne wydawanie "Glissanda". Kwartalnika "Glissando".
* Jeśli chcecie wiedzieć o co chodzi, sprawdźcie artykuł Susan McClary - tu na stronie 290, w "Glissandzie" na stronie 2 albo w anonsowanej "Kulturze dźwięku".