Ostrowiec Świętokrzyski to moje rodzinne miasto, tam dorastałam i chodziłam do szkoły. W drodze do ogólniaka codziennie przechodziłam przez Kierkut, dawny żydowski cmentarz. (Tak, tak właśnie w Ostrowcu mówi się na to miejsce - Kierkut, nie kirkut).
W święta, podczas pobytu w Ostrowcu, spojrzałam na aktualny plan miasta: Kierkut jest na nim opisany jako Wzgórze Parkowe... Zero informacji, że tam grzebani byli ludzie. Zero informacji, że to jedyne miejsce w przestrzeni miasta pozostałe po Żydach, którzy w 1915 roku stanowili aż 70% ludności. Zero informacji, że jest tam masowy grób z II wojny światowej.
Nazwa "Wzgórze Parkowe" odnosi się do tego że, faktycznie, na wzgórzu jest park, lubiany zresztą przez pijaków i narkomanów. Pozostałości nekropolii - sto pięćdziesiąt siedem połamanych macew - leżą w jednym kącie wzgórza, na uboczu, ogrodzone nigdy nieotwieranym parkanem. Na zdjęciu część z tych macew widać na drugim planie. Wśród nich stoi tablica, raczej informacyjna niż pamiątkowa.
(fot. WojteK, http://www.ostrowiecnr1.pl/zdjecie/Tablica-przy-kierkucie)W święta, podczas pobytu w Ostrowcu, spojrzałam na aktualny plan miasta: Kierkut jest na nim opisany jako Wzgórze Parkowe... Zero informacji, że tam grzebani byli ludzie. Zero informacji, że to jedyne miejsce w przestrzeni miasta pozostałe po Żydach, którzy w 1915 roku stanowili aż 70% ludności. Zero informacji, że jest tam masowy grób z II wojny światowej.
Nazwa "Wzgórze Parkowe" odnosi się do tego że, faktycznie, na wzgórzu jest park, lubiany zresztą przez pijaków i narkomanów. Pozostałości nekropolii - sto pięćdziesiąt siedem połamanych macew - leżą w jednym kącie wzgórza, na uboczu, ogrodzone nigdy nieotwieranym parkanem. Na zdjęciu część z tych macew widać na drugim planie. Wśród nich stoi tablica, raczej informacyjna niż pamiątkowa.
Park na miejscu cmentarza powstał w 1960. Już wcześniej wzgórze cmentarne, kiedyś wspaniałe, było zdewastowane przez nazistów, którzy częścią macew wyłożyli drogi. Dewastacja nastąpiła po tym, jak dziesięć tysięcy ostrowieckich Żydów wywieziono do obozu zagłady w Treblince, czyli po 11 i 12 października 1942 roku. Jak napisałam, w 1960 roku, 50 lat temu, poniszczone macewy zgromadzono w jednym miejscu i zamknięto. Czy to wtedy w oficjalnych dokumentach przemianowano Kierkut na Wzgórze Parkowe?
Sposób istnienia Kierkutu w przestrzeni miasta i w kartograficznej reprezentacji wskazuje na to, że to miejsce nie jest miejscem pamięci, tylko kłopotliwą pozostałością. No bo dlaczego jest skurczony, ogrodzony pancernym parkanem? Czy nie dlatego, że nie wiadomo, co z Kierkutem zrobić, jak z odpadem radioaktywnym? Wyrzucić nie można - bo wyjdziemy na antysemitów; ale też nie można odrestaurować, postawić kamienia pamięci - bo zaraz ktoś się odezwie, że pieniądze podatnika dajemy na żydowskie sprawy, a Żydzi i tak są bogaci przecież. Jest ogrodzony nigdy nieotwieranym parkanem, bo przecież nie można pozwolić, żeby macewy poniszczyli skinheadzi czy inni antysemiccy wandale. Wyszlibyśmy na kryptoantysemitów, no i w końcu każdemu cmentarzowi należy się szacunek.
Należy się szacunek. Dlaczego w takim razie z Kierkutu zrobiono park, i to zaledwie 15 lat po ostatnich pochówkach? Czy nie dlatego, że nie chcemy mieć tutaj miejsca pamięci Żydów, bo wcale za nimi nie tęsknimy, a miejsce, które zajmowali w naszym mieście, wolimy przeznaczyć pod park?
Dlaczego urzędnicy wolą wydumaną nazwę Wzgórze Parkowe od powszechnie używanego Kierkutu? Co jest złego w pamięci o Żydach zachowanej w języku? Może to, że skoro Żydów nie było, to i Kierkut musi zniknąć, i z przestrzeni, i z języka?
Ale przemilczanie tematu Żydów to żadne wyjście. Udawanie, że tych ludzi nie było, jest nie fair. Bo oni byli i zginęli tragiczną śmiercią. Gdzieś na Kierkucie jest masowy grób osób - starców, chorych i dzieci - zabitych podczas "akcji wysiedleńczej", czyli wywożenia dziesięciu tysięcy ostrowieckich Żydów do Treblinki. "W wyniku akcji wysiedleńczej, w Ostrowcu zginęło około 1000 Żydów. Pochowano ich we wspólnym grobie na cmentarzu"- pisze Regina Renz, badaczka tematu, w książce Żydzi ostrowieccy. Zarys dziejów. O tym, że tragiczna śmierć wymaga od nas wielu rytualnych czynności przywracających porządek, od postu po modlitwy, przypomina żałoba, w której teraz się znaleźliśmy. A ten żydowski masowy grób, w dodatku świeży - liczył sobie zaledwie 18 lat w roku powstawania parku - nie jest w ogóle upamiętniony. Być może jest gdzieś tam, gdzie ludzie wyprowadzają psy, menele piją swoje wina, a dzieci spieszą się do szkoły. To nieludzkie.
7 komentarzy:
Widzę tu szerokie pole do popisu dla lokalnego endżiosa. Argumenty pamięciowo-historyczno-żydowskie są nie do odparcia i miasto wnet wyłoży pieniądze.
Jednak trudno mi z tym tematem, dlatego tak długo się zastanawialam nad odpowiedzią. To znaczy też uważam, że pamięć o ostrowieckich Żydach to praca dla lokalnego stowarzyszenia, które w statucie mialoby coś o pielęgnowaniu dziedzictwa Rzeczpospolitej wielonarodowej i wielokulturowej.
Ale takiego stowarzyszenia w moim mieście rodzinnym nie ma i ja współwinna się za to czuję: skoro ja wiem, że powinno być, to dlaczego go nie zakładam? Czy nie dlatego, że ja też wolę nic nie zmieniać, o Żydach nie pamiętać?
Z drugiej strony, nie jestem dobrą organizatorką, ale umiem pisać. A przecież pisanie ma jakąś moc sprawczą.
To znaczy, ma taką moc napisanie artykułu do papierowej gazety do kupienia w kiosku, wiem, sprawdzałam. Do dzisiaj na tramwaj przechodzę przejściem, które wywalczyłam (a przynajmniej lubię tak myśleć). Ale czy ma taką moc pisanie na blogu?
może grupa nacisku na FB? np." +100000 friends on mafia wars and odbudowa Ż-cmentarza w ostr?" urząd miasta przerazi się mając przed oczyma wizję 10k hindusów wspierających żydowską dominację na wzgórzu parkowym.
ale tak naprawdę myślę o synagodze w Zamościu. Miasto oddało ją jakiś czas temu jud-łom z lublina (najbliższa gmina). Wcześniej była tam biblioteka. Bibliotekę przenieśli do innego budynku, nowego , cacy budynku. Oj jak cacy. No i dobrze - myślę sobie - dobrze z jednej strony. Myślę sobie tak. Bo skoro to synagoga to znaczy że nie biblioteka. Ale z drugiej strony - szkoda - myślę sobie. Tak sobie myślę. A raczej wspominam sobie rzędy półek, ho ho, po sam sufit. Półek takich na 5metrów. i wspominam pajęczyny, i światło dzienne z małych okien w archiwum. I dziwne schody nie wiadomo dokąd. I czuję się jak 12letni Eco w bibliotece. Dlatego - szkoda - sobie myślę. Ale wspominam też tynk lecący na łeb, bo nikt nie remontował. i wtedy znów sobie myślę - dobrze, że oddali. W każdym razie - myślę sobie tak: i dobrze i nie dobrze. Bo wspomnień szkoda. już się nie zreinstalują w czasie wizytacji jakiejś z Zamościu. nie mam powrotu do miejsca gdzie zostałem mentalnie obrzezany. Ale przecież tak naprawdę to dobrze, bo może komuś teraz zależy żeby ten tynk nie leciał na głowę.
Widzisz - w pobliskich Kielcach nie ma gminy, która mogłaby się do Kierkutu przyznać. Może w Kielcach w powietrzu wiszą jeszcze fluidy pogromu kieleckiego? Anyway, najbliższe gminy to Warszawa, Kraków i właśnie Lublin. Więc może w Ostro to Polacy powinni się zachować.
A biblioteka w synagodze, bo ja wiem, dlaczego nie? To znaczy sprawa jest trochę podobna do ostrowieckiej - biblioteka w synagodze albo park na cmentarzu to efekt kombinowania, jak można przywrócić do miejskiego użytkowania miejsca pozostałe po Żydach. Tylko to ostrowieckie rozwiązanie wydaje mi się o wiele bardziej niefortunne. Do tego, że świątynie zmieniają swoje funkcje, jakoś przywykłam: na przykład w Czechach opustoszałe kościoły katolickie są jakoś tam świecko użytkowane. Chociaż też rozumiem, że dla kogoś taki stan rzeczy może być niepokojący. Na przykład dla kogoś religijnego.
A do zmiany funkcji cmentarza jakoś nawet ja nie przywykłam. Szczególnie, gdy ten cmentarz jest miejscem pochowania tragicznie zmarłych czy wręcz przedsionkiem obozu koncentracyjnego - przeca na Kierkucie są prochy części ludzi, którzy zginęli podczas akcji likwidacyjnej getta, pozostali zginęli w obozie.
Mam podobne odczucia: cmentarz to co innego, a synagoga czy bóżnica to jakoś łatwiej po prostu "miejsce użytkowe". Serdecznie pozdrawiam
Ćwierć wielu temu napisałem do „Słowa Ludu”:
W Ostrowcu Świętokrzyskim, o kilkaset metrów od centrum, między ulicami Mickiewicza, Sienkiewicza i Iłżecką, znajduje się wzgórze do dziś zwane przez mieszkańców miasta kierkutem (sic!). Pokryte zaniedbanym parkiem, służy jako miejsce spacerów dzieciom z pobliskiego przedszkola, prowadzą przez nie również ścieżki wydeptane przez idących na skróty z centrum na ulicę Polną i do nowych dzielnic.
U zbiegu Iłżeckiej i Sienkiewicza oraz Mickiewicza i Polnej umieszczono wskazujące drogę niewielkie tabliczki z napisem „Zabytkowy cmentarz żydowski”. Dalej, już na „kierkucie”, duża pordzewiała tablica informuje, że jest to założony w połowie siedemnastego wieku cmentarz grzebalny gminy ostrowieckiej, po roku 1942 zniszczony przez Niemców, oraz że w 1960 roku utworzono tam lapidarium, a w 1983 roku cmentarz zagospodarowano.
Dziś, po trzech latach, trudno się dopatrzyć śladów tego zagospodarowania (jeśli nie liczyć tablicy informacyjnej, która niedługo przestanie być czytelna). Między zgromadzone w jednym miejscu, wkopane w ziemię w kilku rzędach piaskowcowe macewy lepiej nie wchodzić – nie tylko dlatego, że pozostawiono między nimi mało miejsca i pełno tam pokrzyw. Macew jest około stu; pokryte symbolami, ozdobami i epitafiami, których niestety nie potrafiłem odczytać – znalazłem zaledwie jedno w języku polskim – są świadectwem nie tylko historii i kultury żydowskiej, lecz także części historii miasta.
Rzadko bywam w Ostrowcu, jeszcze rzadziej przechodzę koło tych smutnych pozostałości cmentarza, ale jeśli widzę wtedy kogoś wśród nagrobków, to bynajmniej nie jest to na przykład zainteresowany dziwnym kształtem hebrajskich liter uczeń niedalekiego Liceum Ogólnokształcącego im. Joachima Chreptowicza bądź zwykły zaciekawiony przechodzień – widuję tam tylko raczących się alkoholem młodzieńców lub palące potajemnie papierosy albo załatwiające pośpiesznie swe potrzeby fizjologiczne dzieciaki (czego ślady nietrudno znaleźć między nagrobkami). Kilka macew leży na ziemi, jedną oblano żółtą farbą, na innej widać jakiś biały napis. Tablica informująca o historii cmentarza poucza, że jest on „dobrem kultury, znajduje się pod ochroną prawa” oraz że „uszanowanie tego miejsca jest świadectwem kultury”.
Ile lat trzeba, aby jedynym śladem po ostrowieckim kirkucie było kilka fotografii zamieszczonych w wydanym przed paru laty albumie „Czas kamieni”? Czy nie mogliby się nim zaopiekować uczniowie Liceum im. J. Chreptowicza, z których pewnie niejeden przechodzi obok dwa razy dziennie? Czy cmentarz nie mógłby się stać pomocą naukową do wprowadzonych w szkołach średnich lekcji religioznawstwa?
Ludwik Stawowy
Zegrze
Wydrukowali to tak:
http://pszetfurnia.smugmug.com/History/Kierkut/18609586_tWwVS6#1437984593_nPKXprc-XL-LB
Pozdrawiam.
LS
O! Dziękuję!:)
W międzyczasie na Kierkucie macewy ogrodzono i już nie da się między nie wejść. Za to ślady zagospodarowania z powrotem widać. Kilka lat temu - dwa, może trzy - gruntowe dróżki wybrukowano, chyba zrobiono też nowe ławki i kosze na śmieci.
Prześlij komentarz