A co gdyby się okazało, że wśród Polaków też byli winni ostatecznego „zniknięcia” Żydów z Ostrowca? Nie, nie mówię teraz o Holocauście; mówię o tym, co się wydarzyło później, tuż po wojnie. O wyjeździe ocalałych.
Tuż po wojnie, a nawet wcześniej, już po wyzwoleniu obozów, Żydzi ostrowieccy zaczęli wracać do swoich domów. Wiosną 1945 roku mieszkało ich tutaj blisko dwustu; wracali do normalnego życia i swoich zawodów.
O swoim powrocie do Ostrowca opowiada Berel Blum, syn powroźnika, czyli rzemieślnika robiącego liny:
- Przyjechaliśmy do Ostrowca. Szliśmy z dworca kolejowego. To nie było daleko, pół godziny drogi. Przyszliśmy i znalazłem kuzynów. Przeżyło ok 10 osób z rodziny. Byli tam już, gdy przyjechałem. Opowiedzieliśmy sobie krótko, co przeżyliśmy, fragmenty przeżyć. I zaczęło się normalne życie.
|
Berel Blum i kuzyni podczas robienia lin w Ostrowcu po wojnie. © USC Shoah Foundation |
Ale nawet w Ostrowcu byliśmy głodni. Pamiętam śniadanie, jak jadłem na śniadanie trzy do pięciu kajzerek. Byliśmy w budynku mojego dziadka. Zdołaliśmy dostać w nim mieszkanie. Czekały tu na mnie maszyny.
Chciałem odejść, bo nie było nikogo z bliskiej rodziny. Ale kuzyni powiedzieli: gdzie chcesz iść? Zostań. Jak będziemy szli, to pójdziemy razem. Więc zająłem się handlem, który już znałem. Chodziłem na rynek, sprzedawałem. Przez pierwsze dni to oni mnie karmili, ale potem ja ich, bo byłem jedyny, który przynosił do domu pieniądze. Jeździłem do sztetli Sandomierza, Opatowa na bazary, sprzedawałem liny i dzięki temu mogłem ich wspierać.
- Jak czułeś się bez rodziców, rodzeństwa?
- Czułem się źle, bezradny. Czasem płakałem.
|
Rodzina Berela Bluma. © USC Shoah Foundation |
Ogólnie życie w Ostrowcu po wojnie nie było złe. Dało się przeżyć. Zostawiali nas w spokoju. Ale AK, podziemna organizacja, oni zabijali ludzi, Żydów w czasie wojny i zrobili to po wojnie. Zabili sześć osób w domu, Żydów. My prowadziliśmy normalne życie, a tutaj się okazało, że zabijają.
Po wojnie mieliśmy też strzelby. Baliśmy się. Myślę, że po wojnie w każdym domu była strzelba.
Byliśmy w Ostrowcu do momentu, gdy usłyszeliśmy o pogromie w Kielcach. To był kwiecień, 19 kwietnia 1946. Wtedy naprawdę się wystraszyliśmy. W Ostrowcu mieliśmy komitet, juderat. Rządził... nie pamiętam. My z kuzynem staliśmy pewnego dnia na ulicy, przy słupie elektrycznym [na słupie musiała wisieć szczekaczka – przyp. MP], milicja przejeżdżała i krzyknęła do nas: „Czemu się przysłuchujecie? Jak żydy zabijają polskie dzieci?" Wyobraź to sobie! To milicja powiedziała. I wtedy mój kuzyn zemdlał. Tam, pod tym słupem. Pobiegłem do domu po wiadro zimnej wody. Wylałem mu na twarz, otrząsnął się, wstał, i krzyknął: "Szybko, do komitetu! Musimy powiedzieć, co się stało! Przecież zaraz i tu w Ostrowcu będzie pogrom!"
Pobiegliśmy do... no, już pamiętam, Friedental się nazywał. Zajmował się ludźmi, opieką, rozdzielał pomoc charytatywną; my tego nie potrzebowaliśmy, zajmowaliśmy się handlem. Pobiegliśmy do niego i powiedziałem: „Panie Friedental, rzeczy mają się naprawdę źle! Będzie w Ostrowcu pogrom, jeśli nic nie zrobimy”. On spytał: „Co mogę zrobić?” Powiedziałem: „Zadzwonić do Warszawy. Musimy iść na pocztę.” A mieliśmy piękną pocztę w Ostrowcu. Posłuchał mnie. Poszliśmy na pocztę i zadzwoniliśmy do Warszawy, do władz bezpieczeństwa. Mieliśmy sekretarkę. Była z Warszawy, ale przeżyła w Ostrowcu. Ściągnęliśmy ją. Przyszła do nas na pocztę. Czekaliśmy na poczcie na odpowiedź. I ona brzmiała: "W ciągu trzech dni trzy ciężarówki z wojskiem przyjadą do Ostrowca, z władz bezpieczeństwa". I tak się stało. To był poniedziałek, a w środę byli. Rosyjski dowódca i trzy ciężarówki policjantów. Wezwali Friedentala i powiedzieli: „Będziemy tutaj 2 tygodnie i przez te 2 tygodnie wszyscy mają opuścić Ostrowiec”. W każdym budynku, w którym żyli Żydzi, umieszczono 3-4 policjantów. Dali nam 2 tygodnie na opuszczenie Ostrowca. Pojechaliśmy więc do Łodzi, Łódź to duże miasto.
Stamtąd próbowaliśmy jechać do Niemiec, bo w Polsce nie było dobrze. Polacy robili złe rzeczy. Nie planowaliśmy więc, żeby zostać w Polsce. Trochę mówiliśmy o emigracji do Izraela, ale w końcu pojechaliśmy do Niemiec. Zorientowaliśmy się, że Bricha pomaga przeprawiać się przez granice. I tak trafiliśmy do Wetzlar w Niemczech, do obozu dla przemieszczonych (DP Camp). To miasto jest słynne z tego, że tam produkowano aparaty Leica. Tam była główna fabryka.
Wtedy odezwał się do Bluma wujek ze Stanów. Powiedział mu, że przygotowują dla niego papiery. Mogą być do Urugwaju, do Londynu albo Kanady.
W dniu, kiedy w Izraelu zaczęła się wojna i zgarniali młodych do wojska, Berel dostał papiery z kanadyjskiej ambasady. Ktoś przekonał go wtedy, że nie może iść na wojnę, bo jest jednym z nielicznych, którzy przeżyli. I tak trafił w 1948 r. do Kanady.
W 1959 Berel zaczął sprzedawać meble. W latach dziewięćdziesiątych, gdy udzielał wywiadu, jego sklep nadal istniał.
Aaron Friedental, o którym mówi Blum, był szefem Komitetu Żydowskiego w Ostrowcu. To była organizacja samopomocowa, która należała do sieci ogólnopolskiej i podlegała Centralnemu Komitetowi Żydów w Polsce. Dzięki niej po wojnie Żydzi ostrowieccy ekshumowali wojenne groby żydowskie i zabitych pogrzebali na kirkucie; uruchomili też darmową kuchnię. Więcej informacji na temat tej organizacji i Friedentala można znaleźć w książkach „Żydzi ostrowieccy. Zarys dziejów” i w księdze pamięci Żydów ostrowieckich.
Wspomniane morderstwo popełnione przez AK po wojnie zdarzyło się w mieszkaniu Fajgi Krongold 12 marca 1945 roku. Dwóch byłych AK-owców zabiło 4 albo 5 osób i kilkoro kolejnych raniło. Powodem napaści miała być plotka, że Fajga Krongold przechowuje listę Polaków, którzy w czasie okupacji przyczynili się do śmierci Żydów. Informacje o tym morderstwie znajdują się w tym samych źródłach, co o Friedentalu.
Ale informacji o ewakuacji Żydów w tych podstawowych książkach nie spotkałam. Kiedy więc usłyszałam to wspomnienie Bluma po raz pierwszy, nie uwierzyłam. Jak to możliwe? Służby bezpieczeństwa kazały Żydom wyjechać z Ostrowca? Nie dowierzałam też w opowieści Bluma temu, że sam był w centrum tak doniosłych wydarzeń. No i popełnił błąd w dacie - pogrom kielecki to 4 lipca 1946 r., a nie kwiecień.
A jednak. Potwierdzenie jego wspomnień znalazłam w książce Aliny Całej „Ochrona bezpieczeństwa fizycznego Żydów w Polsce powojennej. Komisje specjalne przy Centralnym Komitecie Żydów w Polsce” (Żydowski Instytut Historyczny, Warszawa 2014).
Po pogromie kieleckim "wobec rozprzestrzeniania się psychozy 'mordów rytualnych' zarządzono ewakuację żydowskich mieszkańców Sandomierza i Ostrowca Kieleckiego (ob. Ostrowiec Świętokrzyski)".
W tej książce znalazłam też szerszy rys tego, co się działo przed wyjazdem Żydów z Ostrowca, czyli latem 1946 roku. Rzecz w tym, że ani morderstwo w mieszkaniu Fajgi Krongold, ani pogrom kielecki nie były odosobnionymi wydarzeniami w regionie. „Na Kielecczyźnie od marca do sierpnia 1945 r. zabito 37 Żydów, a tylko w czerwcu tego roku zginęło ich 13, zazwyczaj przy próbach odzyskiwania swoich domów” - pisze Alina Cała. Podobnie jak w Ostrowcu, w Rzeszowie ocaleni zostali ewakuowani przez mundurowych i uratowani przed gromadzącym się tłumem w nastroju pogromowym, przekonanym że Żydzi zabili chrześcijańskie dzieci na macę. Zdarzało się wyciąganie Żydów z pociągów i mordowanie albo grożenie śmiercią: „na posiedzeniu Centralnego Komitetu Żydów w Polsce 9 VII 1946 jeden z członków Prezydium opowiadał o takim właśnie incydencie, którego doświadczył w pociągu z Wrocławia do Kielc. Koło Skarżyska-Kamiennej z pociągu wyciągnięto kilku Żydów i pobito, a jego samego żołnierze wylegitymowali i przekazali Straży Kolejowej. Dowódca oddziału SOK groził mu śmiercią.” Żydzi bali się, bo widzieli, że powstające, słabe państwo jest bezsilne wobec takich napaści. Ba! Widzieli, że terenowi reprezentanci tego państwa, tacy jak ostrowieccy milicjanci czy SOK-iści pod Skarżyskiem, wcale Żydom pomagać nie chcą. I że być może będą gotowi dołączyć, jak w Kielcach, do tłumu pogromowego.
Dlaczego Żydzi ewakuowali się najpierw do Łodzi? Większe skupiska ocalałych były bezpieczniejsze, dlatego z miejscowości mniejszych, takich jak Ostrowiec, Żydzi uciekali do większych, takich jak Łódź. Wspomina o tym Cała. Niestety oznaczało to nędzę. Przecież Berel Blum, wyjeżdżając, zostawił swoje powroźnicze maszyny, którymi dotychczas zarabiał na chleb dla siebie i kuzynów.
Oznaczało też zostawienie całego swojego dotychczasowego życia. Z Ostrowcem wiązało się jego
wspomnienie Alei, po której z rodzeństwem spacerował w szabasowe wieczory albo
Rynku pełnego ludzi z tobołkami, przez który przeciskał się razem z braćmi w dzień likwidacji getta, gdzie zostali jego młodszy brat i siostra. Może dlatego Blum, wspominając czasy gdy mieszkał w Ostrowcu, czasem zaczyna płakać.
Ale wiecie, co mnie chyba najbardziej w tym porusza? Że ostrowieccy Żydzi tuż po II wojnie światowej uciekali przed pogromem z Ostrowca do Niemiec.
*
Dziękuję Julkowi za książkę Aliny Całej, a Zbigniewowi Chuchale - za uwagę o szczekaczkach.
Wypowiedzi Berela Bluma i zdjęcia pochodzą z pochodzą Archiwum Historii Wizualnej, właścicielem praw autorskich jest USC Shoah Foundation.
Blum, Berel Wywiad 466. Visual History Archive. USC Shoah Foundation. http://sfi.usc.edu. Dostęp: 30 IX 2014 r. Tłum. moje.