Uśmiałam się serdecznie, a potem zaczęłam szukać w internecie opinii tutejszych ludzi. Wniosek z badań: zbiorowo udają, że jest to fontanna i że z niczym innym im się to nie kojarzy.
Widziałam też, że lubią to fotografować zarówno w stylu malowniczo-widokówkowym, jak i w konwencji zdjęcia rodzinnego. Ale niespecjalnie temu się dziwię, a tym bardziej nie będę oceniać. Ten rynek to jedyne ładne miejsce w mieście. Kilka lat temu zmieniono mu design z peerelowskiego na marmurowy niby-wielkomiejski luksus. A tęsknota za tym luksusem jest tu chyba duża, bo nawet siedziska ławek zrobiono z marmuru. Latem nagrzewają się niemiłosiernie, a zimą mrożą grożąc wilkiem, więc są w zasadzie bezużyteczne. Słowem, koszmar architektury w ukrytym wymiarze. Ale nie to się liczy, lecz to, żeby były światła i marmury, żeby było z przepychem i miejskim szykiem. Taki właśnie styl ma migocząca gigantyczna ozdoba świąteczna.
Przy okazji szukania, co tutejsi myślą o świetlistym kutasokształcie, przekopałam cały internetowy album "Ostrowiec dzisiaj" i znalazłam sporo zdjęć, na których Ostrowiec ma być malowniczy i wielkomiejski, szczególnie nocą. I w ogóle ma udawać, że jest miastem marmurowych ławek. Za to postindustrialno-surrealistyczny poetycki kicz, do którego ja mam słabość, nie cieszy się tutaj estymą. Chociaż czasem coś się znajdzie, na przykład takie zdjęcie autorstwa jacka-balona:
A mnie to się wydaje, że Ostrowiec taki po prostu jest: jak nie poprzemysłowy, to dziwaczny. I że cały składa się albo z zaułków, albo z ruder.
No dobra. Skoro już wiem, że nie każdy tak to widzi, mogę spokojnie poddać się swoim ciągotom do low-life'u.
Zacznijmy od szczytu poezji, czyli tak zwanego Samolotu. Fotkę, oddającą klimat o który mi chodzi, znalazłam w rzeczonym albumie. Zrobił ją kost i zatytułował ją 'Maszina' nocą:
Obiekt ten nazywany jest po prostu Samolotem. Stoi pośród bloków, na osiedlu, umieszczony dość wysoko na wysięgniku. Nie ma tu tabliczki informującej, żeby to był pomnik, na przykład, ku chwale polskich lotników. Wywiad wśród tutejszych potwierdza: Samolot jest odbierany jako dekoracja, a nie obiekt artystyczny. Mimo to konotacje są przecież jasne. Bombowiec w środku miasta jest groźny, dziwaczny, niepokojący, taki jak wojna. Ale to wszystko jest odbierane nieświadomie. Przynajmniej ja przez lata myślałam, że to ozdoba, może trochę dziwna, ale to tak zawsze jest z użytecznymi rzeczami, które otrzymują drugie życie w roli dekoracji. Dopiero jak teraz patrzę na ten wspornik - ekspresjonistyczny, jak gdyby grożący zawaleniem, i na pewno wyglądający tak nieprzypadkowo, to widzę, że to jakiś artysta ukartował taki nieświadomy odbiór wojennego pomnika. Spryciarz.
Drugą rzeczą jest coś, co jest kwintesencją ostrowieckiego postindustrialu, postsocrealu i surrealu. Chodzi o wielgachnego pasiastego grzyba:
Jeśli o mnie chodzi, to nie miałabym nic przeciwko temu, żeby ta wieża była podświetlona zamiast mieszczańskiego kościoła na górce (widać go w tle na pierwszym zdjęciu). Wieża jest tajemnicza, groźna, charakterystyczna. Coś takiego przystałoby jako symbol hutniczemu miastu. Ale tutejsi za nią nie przepadają. Na forum nazywają ją ostrowieckim straszydłem i mają na nią pomysły następujące:
zburzyć, bo brzydka,
namalować na niej herb miasta, żeby była ładna,
przerobić ją na ściankę wspinaczkową.
Tyle - rojenia zblazowanych forumowiczów. Również jej właściciel kombinował w tym kierunku, przy czym ofkorsa miał większe możliwości działania. I wykombinował. Jego pomysł polega na "zagospodarowaniu powierzchni wieży ciśnień". Powierzchni, znaczy powierzchni reklamowej. Trzy banery reklamowe będą miały po osiem i pół na siedem metrów i, jeśli ktoś odpowiedział na ogłoszenie ze zleceniem, z którego to wszystko wiem, to zawisną w Sylwestra.
A fu. Tego typu low-life'u, polegającego na zasłanianiu ruder reklamami, już nie lubię. Za cholerę nie jest malowniczy.
Nie to, co taka na przykład prowadząca donikąd kolumnada, która niczego nie podpiera...
Post scriptum z 1 I 2009:
banery na wieży ciśnień podobnież się nie pojawiły. I niech tak zostanie jak najdłużej.