Garść spostrzeżeń z serii
Monia dziwi się światu.
Jutro w galerii handlowej Blue City zostanie otwarta wystawa "Bodies". Wystawa spreparowanych zwłok, które wyglądają o, tak:
Foto Bartosza Bobkowskiego. Więcej do czytania
o, tu.
Dziwi mnie to, że kurator wystawy dr Roy Glover, profesor anatomii i biologii komórkowej, powołuje się na wartość naukowo-edukacyjną takiej ekspozycji:
To wystawa, która zmienia życie - mówi dr Glover. - Gdy ludzie zobaczą, jak piękni są wewnątrz, być może przestaną żyć tak, jak żyją: źle się odżywiać, nie uprawiać sportów, pić bez umiaru alkohol, palić papierosy.
Że niby misja edukacyjna? Bzdura. Preparaty mają misję edukacyjną, ale na Akademiach Medycznych, a nie w galeriach handlowych. W galeriach handlowych mają mrozić krew w żyłach.
Argument profesora kuratora bierze się stąd, że ciała eks-ludzi, które będzie można na tej wystawie obejrzeć, zostały przez ich właścicieli za życia darowane dla nauki. Jak to się odbywa, można zobaczyć w świetnym filmie
Marcina Koszałki "Istnienie". Koszałka to reżyser, który bardzo często zajmuje się tematem śmierci i zwłok, robił to też w "Śmierci z ludzką twarzą", czyli dokumencie o pracownikach czeskiego krematorium i polskiego zakładu pogrzebowego. A "Istnienie" jest o tym, jak stary krakowski aktor Jerzy Nowak zapisuje swoje ciało Akademii Medycznej.
W rzeczonym "Istnieniu" możemy zobaczyć, jak studentów Akademii Medycznej przygotowuje się do spotkania ze zwłokami o przedłużonej trwałości, czyli z preparatem naukowym. (Takim preparatem naukowym wkrótce zostanie główny bohater filmu, Jerzy Nowak.) Zanim zakonserwowane ciało trafi na salę, stary profesor robi studentom moralizujący wykład o konieczności szacunku dla preparatu naukowego. O potrzebie wdzięczności dla osób, które oddają własne ciała dla nauki.
Mówię o "Istnieniu", bo tam widać, z jakimi obostrzeniami żywi podchodzą do martwego ciała, gdy, wbrew zwyczajowi panującemu w naszej kulturze i dzięki technologii mumifikacji silikonem, zostanie ono pozostawione w ich świecie, w świecie żywych.
Btw, czytałam o kulturze, w której ciało zmarłego bliskiego mumifikowało się i przechowywało w domu, tak jak to robił bohater "Psychozy" - u nich z wystawą "Bodies" nie byłoby problemu.
Tymczasem w Blue City nikt nie złagodzi szoku i nikt nie będzie mówił o szacunku. Wprost przeciwnie, lokalizacja ów szok wzmocni. Dziwię się, że sprzadawca wystawy udaje, że umiejscowienie wystawy jest przypadkowe.
To jedyne miejsce w Warszawie, gdzie znaleźliśmy 4 tys. m kw. powierzchni do wynajęcia na kilka miesięcy, z infrastrukturą w postaci np. miejsc parkingowych. Sama wystawa jest na innym poziomie niż sklepy - podkreśla Eva Csergo z firmy Multimedia Promotions, która zorganizowała wystawę.
Dziwię się, bo przecież aż narzuca się interpretacja taka, że lokalizacja ma wzmocnić szok i jest celowym posunięciem. Centrum handlowe to przestrzeń lukrowanej konsumpcji. Nawet kloszarda tam nie uświadczysz. Wystawienie martwych ciał w takim miejscu jest szokującym memento mori.
Zaczęłam od nazwania bullshitem wartości edukacyjnej tej wystawy. Pytania o wartość artystyczną chyba nie wypada tu stawiać, bo wystawa "Bodies" z punktu widzenia prawa autorskiego jest plagiatem wystawy "Światy ciała" von Hagensa.
Na zakończenie to, co w całej sprawie najbardziej mnie śmieszy i zadziwia (czytał o tym sąsiad w tramwaju w "Metrze", widziałam, zapuściłam żurawia): niestosowność tej wystawy bada... Sanepid. Tak, jakby strach przed zwłokami był kwestią higieniczną, a nie kulturową. Tak, jakby zakaz bezczeszczenia zwłok był zakazem higieniczym (zapobiec zarazie), a nie etycznym. Sanepid! Dobre sobie!