poniedziałek, 13 kwietnia 2009

Święta w Ostrowcu

Święta w Ostrowcu. Tym razem nie mam już tyle tupetu, by okiem prześmiewcy spoglądać na bylejakość staroci albo to na kiczowatą estetykę tego, co niby nowoczesne. A byłoby o czym mówić: reklama "nasze blachy zdobią dachy", sklep "tani Armani", zarośnięte trawą betonowe kwietniki sprzed dziesięcioleci, wreszcie - fakt, że jądrem życia tego miasta wymierającego wczesnym wieczorem jest całodobowe Tesco.

Zrobię wyjątek tylko dla tego cuda


ale pozostawię je bez komentarza.

Dlaczego nie mam ochoty komentować? Raz, jestem pewna, że ostrowieccy tubylcy mieliby prawo do tego, by równie ironicznie podejść do zlansowanego warszawskiego świata. Dwa, mam wątpliwości, czy mam prawo ośmieszać, dajmy na to, tubylcze upodobania estetyczne. Że co, że niby ja mam lepszy gust?

Właśnie jestem w trakcie lektury, która bez najmniejszych wątpliwości należy właśnie do zlansowanego warszawskiego świata. To książka wydana przez Wydawnictwo Krytyki Politycznej, "Lacan. Przewodnik Krytyki Politycznej" Slavoja Žižka.

Różne miewałam zastrzeżenia do Slavoja Žižka. Ale teraz jakoś się oddaliły ode mnie. Žižek kupił mnie objaśnianiem teorii Lacana na dowcipie o seksie z Cindy Crawford, kupił mnie analizowaniem związku kształtu niemieckich toalet z charakterem narodowym (Hitler mógł zdarzyć się tylko narodowi, który ma kible z półeczką). A jeszcze wcześniej kupił mnie wyjaśnieniem, dlaczego odnosi się do psychoanalizy i do filozofii marksistowskiej. Otóż dlatego, że Freud i Marks bardzo mylili się w podstawach swoich teorii. I każdy o tym wie. W ten sposób również same rozpoznania Žižka przestają być rozpatrywane tak bardzo na serio. Stają się one - jak w tym starym dyskordiańskim panczlajnie - w pewnym sensie prawdziwe, w pewnym sensie fałszywe, a w pewnym sensie bez sensu.

Poniżej mała próbka stylu Żiżka. Szczególnie polecam anegdotę o naukowcach (pierwsza z czterech zeskanowanych stron) oraz historię szefa amerykańskiego kontrwywiadu (s. 33 i nast.).



Sorry za banał: kliknij, żeby powiększyć.

Nie ma co, rasowy postmodernista. Ale mam wrażenie, że wydająca Žižka Krytyka Polityczna z relatywizmem jest na bakier. W posłowiu czytam następującą autoprezentację magazynu "Krytyka Polityczna":
obecny nakład pisma wynosi 6 tys., co czyni je największym wydawanym w Polsce magazynem intelektualnym.
Największy magazyn intelektualny? Dla mnie to brzmi jak hasło "Twój Styl: Najlepiej sprzedający się luksusowy magazyn dla kobiet," hasło tak sparodiowane przez Minkiewiczów w 14 zeszycie komiksu Wilq: "Wilq - najgorzej sprzedający się luksusowy magazyn dla kobiet".

Hm. Tylko czemu ja wymagam od KP wyśrubowanego relatywizmu i wzorowego praktykowania dekonstrukcji? To głupie, chyba. Tak samo, jak głupie jest wymaganie od mieszkańców Ostrowca gustownego odnawiania deptaków, dbania o zabytki architektury przemysłowej i profesjonalnych reklam w przestrzeni miejskiej.

Brak komentarzy: