Wyszedł właśnie nowy "Notes na 6 Tygodni", a w nim zabawny przewodnik po małych muzeach (czy raczej relacja z eskapady po nich), czyli artykuł Agnieszki Rodowicz "Najmniej Nowoczesne Muzea Warszawy". Fajny pomysł na wakacyjne popołudnie w mieście - pójść do jakiegoś małego muzeum w starym stylu, takiego, co to jest odwiedzane tylko przez wycieczki klasowe. Przypomnieć sobie, dlaczego słowo "muzeum" trochę źle się nam kojarzy. Ale też odszukać w zakurzonych kolekcjach fascynujące, dziwaczne obiekty, albo ekspozycje, które przypominają gazetkę szkolną raczej niż to, do czego przywykliśmy w nowoczesnych muzeach z nowoczesną sztuką.
Teraz garść zastrzeżeń. Pomysł Agnieszki Rodowicz jest pomysłem dobrym dla zblazowanych intelektualistów. Troszkę jest w nim - szczególnie w dowcipnym stylu relacji - protekcjonalności w stosunku do naiwnie zrobionych kolekcji . Dużo w nim też nostalgii za dzieciństwem, w którym wyjście do takiego muzeum było atrakcją - bo nie było lekcji, bo w nudnym muzeum zawsze jednak trafiło się na jakąś budzącą lekki dreszczyk strachu figurę woskową w kącie sali.
Mimo tych zastrzeżeń projekt bardzo mi się podoba. Zobaczenie muzeum innego niż te spełniające współczesne standardy poszerza horyzonty, to znaczy na przykład pozwala sobie przypomnieć, że współczesne muzeum ma swoje korzenie w kolekcji surrealistycznych przedmiotów. Podoba mi się też dlatego, że - mimo wszystko - nie tylko zblazowani bywalcy galerii i nowoczesnych muzeów mogą cieszyć się z wizyty w "naiwnym" muzeum miar i wag. Czy to nie pociąg do dziwacznych przedmiotów sprawił, że to do Muzeum Techniki w PKiN podczas tegorocznej Nowy Muzeów była najdłuższa kolejka?
Notes jest wydawnictwem bezpłatnym. Żeby go mieć, trzeba go upolować. Tutaj lista warszawskich miejsc, w których można go znaleźć.
Teraz garść zastrzeżeń. Pomysł Agnieszki Rodowicz jest pomysłem dobrym dla zblazowanych intelektualistów. Troszkę jest w nim - szczególnie w dowcipnym stylu relacji - protekcjonalności w stosunku do naiwnie zrobionych kolekcji . Dużo w nim też nostalgii za dzieciństwem, w którym wyjście do takiego muzeum było atrakcją - bo nie było lekcji, bo w nudnym muzeum zawsze jednak trafiło się na jakąś budzącą lekki dreszczyk strachu figurę woskową w kącie sali.
Mimo tych zastrzeżeń projekt bardzo mi się podoba. Zobaczenie muzeum innego niż te spełniające współczesne standardy poszerza horyzonty, to znaczy na przykład pozwala sobie przypomnieć, że współczesne muzeum ma swoje korzenie w kolekcji surrealistycznych przedmiotów. Podoba mi się też dlatego, że - mimo wszystko - nie tylko zblazowani bywalcy galerii i nowoczesnych muzeów mogą cieszyć się z wizyty w "naiwnym" muzeum miar i wag. Czy to nie pociąg do dziwacznych przedmiotów sprawił, że to do Muzeum Techniki w PKiN podczas tegorocznej Nowy Muzeów była najdłuższa kolejka?
***
Notes jest wydawnictwem bezpłatnym. Żeby go mieć, trzeba go upolować. Tutaj lista warszawskich miejsc, w których można go znaleźć.
1 komentarz:
A rodzice Przemka Gosiewskiego (że pozwolę sobie na taką sztywną konfidencję) zakładają izbę pamięci, w której znajdą się zapewne a) notes z telefonami, b)jakieś pierdoły z wnętrza kieszeni. Nie wiem w zasadzie dlaczego o tym piszę. Chyba dlatego, że jak powiedzieli pomysłodawcy pomysłu, ich egidą jest ogólnie pojęta przyjacielskość jaką wykazywał PG. Mam nadzieję, że naprawdę taka właśnie atmosfera udzieli się na takim stryszku pamięci. Z drugiej strony... bla.
Prześlij komentarz