niedziela, 29 grudnia 2013

Miejsca (nie)użyteczności publicznej

Zeszłej zimy tygodnik "Przegląd" opublikował artykuł "Dworce kolejowe tylko dla bogatych". Autor pokazywał, jak - poprzez drobne zmiany w architekturze podczas renowacji - dworce PKP stały się miejscami przyjaznymi tylko dla zamożnych. Zniknęły ciepłe poczekalnie, zastąpiły je kawiarnie. "Kolej to egalitarna forma transportu publicznego, służąca dotąd nawet najbiedniejszym obywatelom. Czy nowe dworce im sprzyjają? Niekoniecznie" - pisze Ludwik Tomiałojć, emerytowany profesor. Wspomina też o prywatyzacji poczekalni - mogą z niej korzystać tylko ci, którzy mają bilet. Inni stoją na zimnie. 

Podobnie jest na największym warszawskim dworcu autobusowym, Dworcu Zachodnim, z którego dość często korzystam. Ogólnodostępna hala dworca jest zimna, latają gołębie, a ochrona dworca pokrzykuje na bezdomnych. Przyjemnie jest tylko w tych wygrodzonych miejscach, do których dostęp jest warunkowany kupieniem jakiegoś towaru: biletu autobusowego, kawy, posiłku.

Z Dworca Zachodniego odjeżdżają autobusy kilkudziesięciu przewoźników z całej Polski, ale ciepła poczekalnia jest przeznaczona tylko dla pasażerów autobusów warszawskiego PKS Polonus. Przed wejściem do niej zarządca dworca informuje, że „serdecznie zaprasza z ważnym biletem na kursy Polonus” (zdjęcie).

W ten sposób degradacji ulega całość Zachodniego – nieodawiana, coraz bardziej nieprzyjemna – i te wygrodzone miejsca, które, choć ciepłe, są coraz mniej dostępne, bo z finansową barierą wstępu.


Zdjęcie 1. Warszawa Zachodnia - Dworzec PKS. Europejscy użytkownicy miejsc (nie)użyteczności
Również wyszukiwarka połączeń na stronie internetowej obejmuje tylko autobusy warszawskiego przedsiębiorstwa. Trzeba przejść na inną, nową stronę internetową, chyba też prowadzoną przez Polonusa, żeby znaleźć listę wszystkich połączeń. Tak, to bardzo skomplikowane.

Wydaje mi się, że te procesy ograniczania dostępu do miejsc użyteczności publicznej są z tego samego porządku, co zaostrzanie praw autorskich czy grodzone osiedla. I że biorą się z chęci działania dla zysku. Niestety efekt jest taki, że to, co wspólne – przestrzeń publiczna czy, szerzej, zbiorowa komunikacja – przestaje dobrze funkcjonować. Poczekalnia tylko dla pasażerów Polonus nie zawsze jest czynna (jak na zdjęciu), a jak jest otwarta, to świeci pustkami. Coraz trudniejsze w obsłudze stają się też połączenia autobusowe – bez wspólnych rozkładów jazdy, bez wspólnych dworców, bez wspólnych poczekalni, nie zawsze ze wspólnymi kasami, każde z innym systemem rezerwacji miejsc czy przedsprzedaży biletów.

Nawet w internecie, gdzie podobno jest wszystko, brakuje portalu, który zbierałaby wszystkie połączenia na takiej, dajmy na to, trasie Ostrowiec-Warszawa. Już teraz chyba tylko heavy-userzy, tacy jak ja, są w stanie w tym się połapać. Czekam, aż pojawią się biura podróży, które za pieniądze będą ogarniać podróże krajowe. Ludzie, których będzie stać, zapłacą biuru podróży za dostarczenie informacji niezbędnych do załapania się na bus czy autobus. Potem na dworcu, jeśli autobus będzie się spóźniał, poczekają w cieple kawiarni. A pozostali będą się męczyć.


Zdj. 2. Plac Defilad. Prowizoryczny dworzec busów, 2010 rok. To na pewno nie jest przyjazny rozkład jazdy w ciepłej poczekalni.... Pada śnieg i mój bus się spóźnia, inni też czekają.

Jest zima, więc pasażerowie prywatnych busów do Ostrowca stoją na wietrze pod Pałacem Kultury, pasażerowie Polskiego Busa stoją na deszczu na pętli Metro Wilanowska, a pasażerowie Luna Trans po ciemku szukają swojego busa na parkingu przed Dworcem Zachodnim. W budynkach dworców kolejowych emerytowani profesorzy marzną na kość i w efekcie postanawiają o tym napisać artykuł do "Przeglądu". 

Bądźmy jednak optymistami. Czyż nie jest to piękne, że podróże, tak jak to dawniej bywało, są znów tak ekscytujące, pełne doznań i przygód?