czwartek, 13 października 2016

Pierwszy dzień po likwidacji getta

11-12 października 1942 roku sztetl Ostrowiec przestał istnieć. W tych dniach hitlerowcy przeprowadzili likwidację getta: jedenaście tysięcy ludzi wysłali na śmierć do Treblinki, tysiąc albo dwa tysiące zginęło na miejscu. Część ocalała chowając się, niewielka część została, by pracować. Dokładnie 74 lat temu Ostrowiec przeżywał swój pierwszy dzień bez Żydów.

Od paru lat co roku przypominam o likwidacji getta ostrowieckiego. Ale też z każdym rokiem inaczej do tego tematu podchodzę.

Dwa lata temu zła byłam jak osa – oj, i to jak! – że nikt nie pamięta. Opisałam zdarzenia z likwidacji getta. Zrobiłam też mapę tamtych wydarzeń. Chciałam uświadomić wszystkim, co się działo w miejscu, gdzie chodzą na lody, gdzie chodzą grać w piłkę.

Teraz jednak ważę każde słowo. „Nikt nie pamięta”? A kto to nikt? Wiele osób pamięta. Powstał pomnik, Leo Spellman jest honorowym obywatelem Ostrowca. Pojawiają się projekty i działania edukacyjne. Za kilkanaście dni do Ostrowca przyjedzie Ruth Muschkies Webber, ostrowczanka ocalała z Holocaustu. Weźmie udział w premierze książki o Szmulu Muszkiesie. (No właśnie, rezerwujcie czas: 29 października  w Pracowni Otwartej Kontrola Jakości, 16:00). To nie są „wszyscy”, ale na pewno nie „nikt”.

„Nikt nie pamięta”. A co to znaczy „nie pamiętać”? Ja nie mogę pamiętać, nie było mnie tam. Pamiętać mogą starsi ode mnie. I pewnie pamiętają. Tyle, że może o tym nie gadają. A dlaczego? Trzeba byłoby ich spytać.

Z drugiej strony zastanawiam się, kim dokładnie jest ten „nikt”, który miałby nie pamiętać. Kilka lat temu byłam skłonna oskarżać ostrowczan. To jasne: kto inny miałby pamiętać o innych ostrowczanach? Dzisiaj ostrowczanom dałam spokój. Już też nie wyobrażam sobie, że oto przypomnę wszystkim, co tu się zdarzyło. Oskarżam za to polską kulturę, a właściwie ten jej komponent, który każe odmieniać przez przypadki słowo Naród i nawykowo identyfikować, co jest esencją polskości, a co już domieszką obcości.

CBOS mówi: prześniliśmy Zagładę

Od lat CBOS prowadzi badania świadomości historycznej Polaków. Jedno z pytań dotyczy najważniejszego wydarzenia z dziejów Polski w XX i XXI wieku. Na pierwszych trzech miejscach jest odzyskanie niepodległości (52%), wybór Karola Wojtyły na papieża (43%) i przystąpienie Polski do UE (33%). Ojczyzna, Bóg, Fundusze Europejskie.

Na liście wydarzeń do wyboru jest też Zagłada. Można wybrać więcej niż jedną odpowiedź, ale i tak „wymordowanie przez hitlerowców ludności żydowskiej w Polsce” jest piąte od końca. Oznacza to, ze ogół Polaków uważa Zagładę za jedno z najbłahszych dużych wydarzeń w najnowszych dziejach Polski. Za najważniejsze uważa je tylko 2% badanych. I tylko 1% z interesujących się historią.

Wśród tych jeszcze mniej ważnych zdarzeń jest reforma rolna 1945 roku, czyli uwłaszczenie chłopów. Ilekroć to czytam, tylekroć wyobrażam sobie Andrzeja Ledera, uśmiechającego się do swojej trafnej tezy z „Prześnionej rewolucji”. Bo przecież to książka właśnie o tym, dlaczego, choć Zagłada i uwłaszczenie chłopów dotyczyły przodków prawie każdego z nas, to jednak tak mało miejsca poświęcamy tym wydarzeniom w zbiorowej pamięci. Polacy doceniają triumfy polskości i polsko-katolickości: niepodległość i papieża Polaka, nie widzą zaś znaczenia eksterminacji lub drastycznej zmiany położenia całych grup, z którymi nie są skłonni się identyfikować, czyli Żydów i chłopów. Nawet jeśli te zmiany zmieniły także warunki życia ich przodków.

CBOS "Świadomość historyczna Polaków"

Muzeum Emigracji, w którym Żydzi na czas II wojny światowej znikają

Parę miesięcy temu byłam w Muzeum Emigracji w Gdyni. Wspaniałe, nowoczesne muzeum w świetnym miejscu. Tyle że na wystawie, w sekcji poświęconej II wojnie światowej pominięto wielkie migracje towarzyszące Zagładzie.

Nie mieściło mi się to w głowie. Migracje do gett, z gett do obozów, z obozów do innych obozów, marsze śmierci, „wywózki na Wschód” oznaczające wywózki do Treblinki, plany wywózki mas ludzi na Madagaskar - to wszystko nie jest wystarczająco ważne, by poświęcić chociaż jedną planszę? A przecież do polskich gett i obozów przywożono też Żydów z innych krajów. W getcie ostrowieckim byli na przykład wiedeńczycy. 12 października 1942 roku razem z ostrowczanami zostali wsadzeni na rampach do pociągów i wywiezieni do Treblinki. Część ludzi została, potem trafiła do obozu pod Ostrowcem, a jeszcze później do Auschwitz. Indywidualne ścieżki tułaczki i ukrywania się były jeszcze bardziej skomplikowane.

Tymczasem autorzy ekspozycji uznali wywózki Polaków na Wschód za główne przemieszczenia związane z wojennym czasem. Opis wywózek jest w konwencji martyrologicznej, nie ma jednak informacji, że akurat dla Żydów były one błogosławieństwem: większość polskich ocalałych przetrwała Zagładę wcale nie w ukryciu na ziemiach polskich, a właśnie w Rosji radzieckiej.

Nie ma też mowy o tym, że ocalali powracający po wojnie do swoich sztetli nie spotkali się dobrym przyjęciem, a powojenne pogromy i mordy zmusiły ich do emigracji.

Jak to możliwe? Jak można było pominąć los żydowski, i to w muzeum, w którym narracja zaczyna się od tego, że w Rzeczpospolitej Obojga Narodów "żyli obok siebie Polacy, Litwini, Rusini (późniejsi Białorusini), Żydzi, Prusacy, Inflantczycy, Ormianie, Tatarzy, Karaimi, Wołosi i Romowie (Cyganie). Szacuje się, że ludność etnicznie polska stanowiła blisko połowę całej populacji"?

Odpowiedzią jest to, jak opisano powojenne emigracje Żydów: "Emigracja do Ojczyzny". Już rozumiecie, prawda? Polska nie była prawdziwą ojczyzną Żydów. Byli tu przez chwilkę, ot, goście w naszym gościnnym kraju. Dzisiaj mają swoje muzeum w Warszawie. Więc muzeum w Gdyni może poświęcić się badaniu losów polskich. I tak odtwarzamy sobie getto: podział na naród polski i naród żydowski. Muzealne getto ławkowe.

Muzeum Emigracji w Gdyni

22 lipca: urodziny Pałacu Kultury czy likwidacja getta

Na ścianie mam kalendarz na 2016 rok z „Gazety Stołecznej” – poświęcony historii Warszawy – i drugi, „Społeczna Warszawa”, o działaniach organizacji społecznych. Tematem na sierpień w obu kalendarzach było Powstanie Warszawskie. Oczywiste. Kiedy jednak zobaczyłam jednomyślność co do tego, co w Warszawie najważniejsze w sierpniu, sprawdziłam kartki lipcowe. Przypominam, że 22 lipca rozpoczęła się likwidacja getta warszawskiego. W kalendarzu "Stołecznej" są cztery lipcowe tematy: otwarcie Pałacu Kultury, uruchomienie wodociągu w 1886 roku, telefonów w 1882, otwarcie Trasy Łazienkowskiej i Stadionu Dziesięciolecia. W „Społecznej Warszawie” temat lipcowy jest współczesny. Wywózka na śmierć setek tysięcy ludzi nie zakwalifikowała się, choć przecież w Warszawie mówi się o historii getta nieporównywalnie więcej niż w Ostrowcu.

*

Każda z tych sytuacji z osobna może być przypadkiem. Wszystkie razem tworzą wzór, według którego niedole i śmierć Żydów była czymś innym niż niedole i śmierć Polaków. Tymczasem rozmawiamy o śmierci ludzi, polskich obywateli, którym czasem też bliżej było do czytania Norwida niż Talmudu. 

Nie ma więc co skupiać się na niepamięci w Ostrowcu. To, że likwidacja getta nie jest szczególnie ważnym wydarzeniem, jest chyba takie samo w całej Polsce. W nowoczesnym muzeum i w stolicy.

Nie wiem, czy kiedykolwiek przyjmiemy tę perspektywę, w której Zagłada jest jednym z najważniejszych zdarzeń, które miały miejsce na ziemiach polskich - nie tylko w XX wieku, ale kiedykolwiek. Może to już musi tak być, że istnienie Polski będziemy uważać za najważniejsze na świecie.

W tym roku więc nie złościłam się na niepamięć o likwidacji getta. Kto miał pamiętać, ten pamiętał. Ważne jest nie tylko przypominanie faktów o Zagładzie ostrowczan, ale też wyobrażenie sobie tego, co się działo dzień po likwidacji getta. Jak nasi przodkowie czuli się w Ostrowcu z wymarłym z dnia na dzień śródmieściem? Co myśleli sobie o wywózkach? Czy dzisiejsza niepamięć jest pochodną tamtej reakcji sprzed 74 lat?