„Dziś mija czas konsultacji społecznych projektu Planu zrównoważonego rozwoju publicznego transportu zbiorowego dla Ostrowca Świętokrzyskiego na lata 2014-2024. Jak twierdzi Anna Niedbała, szefowa Biura Prezydenta Miasta, do końca minionego tygodnia nie wpłynął ani jeden wniosek do dokumentu” - tak zaczyna się tekst Co czeka MPK? Coraz mniej pasażerów, redukcja kursów, opublikowany 20 stycznia w „Gazecie Ostrowieckiej”. Na końcu artykułu też są wyrazy zdziwienia, że do tak ważnego dokumentu nikt nie zgłosił uwag. Tym razem dziwi się dziennikarz.
Ja też się dziwię. Ich zdziwieniu się dziwię. Mniej dziennikarzowi, bo ten wcześniej napisał artykuł o kilku sprawach związanych z komunikacją miejską, między innymi o planie transportowym. Bardziej dziwię się zdziwieniu magistratu. Żeby poinformować mieszkańców o konsultacjach, Urząd Miasta użył swojej strony internetowej. Jeśli chodzi o inne kanały dotarcia, to był też BIP, tablica w urzędzie i komunikat w „Gazecie Ostrowieckiej” – tylko jeden, w wydaniu między świętami a Nowym Rokiem, choć uwagi można było składać jeszcze przez kolejne trzy tygodnie.
Komunikat w tym jednym jedynym wydaniu gazety trafił na stronę, gdzie podaje się informacje o przetargach i innych rzeczach nieistotnych z punktu widzenia zwykłej Kowalskiej. Ja akurat zawsze czytam tę rubrykę, ale ten artykuł przeoczyłam. Był na dole strony, miał tytuł „Ogłoszenie”, czcionkę ósemkę, w sam raz do czytania pod mikroskopem, a pierwsze zdania zajmowała informacja o adresie urzędu i o ustawie, na podstawie której podaje się informację.
W każdym numerze „Gazety Ostrowieckiej” Urząd Miasta ma swoje dwie strony. Nazywają się „Miejski Informator Samorządowy”. W ostatnich numerach ciągle przypominał przedsiębiorcom handlującym alkoholem, że do 31 stycznia muszą złożyć raport o ilości sprzedanego alkoholu i, jeśli chcą nadal prowadzić wódkę, to muszą opłacić zezwolenie na kolejny rok. Tytuły? „Komunikat dot. przedsiębiorców prowadzących sprzedaż napojów alkoholowych”. Czcionka też niewielka, ale cały artykuł podświetlony na żółto, wyróżniał się na tle białej strony. Wniosek: jeśli Urząd Miasta chce dotrzeć z informacją do ludzi, to potrafi.
Konsultowanie różnych strategii rozwoju jest rzeczywiście obowiązkiem. Ustawa każe. Jeśli ktoś konsultacje chce odbębnić, robi to tak jak ostrowiecki urząd. Uważam jednak, że wtedy uczciwiej byłoby nie narzekać na brak uwag. Nie wytykać mieszkańcom, że się nie angażują.
Ul. Okólna, ludzie czekają na autobus |
Jak mogłyby wyglądać konsultacje?
Jeśli ktoś jednak traktuje konsultacje jako szanse na poznanie zdania ludzi, ma mnóstwo sposobów – bezkosztowych albo tanich – żeby ich zachęcić do mówienia. Przede wszystkim trzeba skutecznie poinformować. A zatem przygotować komunikatywną informację prasową i wysłać do wszystkich lokalnych gazet. Umieścić informację na Facebooku. Zrobić mailing do społeczników, lokalnych stowarzyszeń, rad osiedli. Powiesić plakaty na słupach przy przystankach, ulotki rozłożyć w sklepach z biletami, w autobusach, bibliotekach, szkołach i przychodniach szkołach.
Można też pomóc ludziom – to już wyższy level – w zrozumieniu trudnego dokumentu. Można zrobić spotkanie, na którym o strategii się opowie – oczywiście wcześniej trzeba o spotkaniu dobrze ludzi poinformować, a nawet spotkanie wypromować. Promując trzeba pokazać ludziom, jakie będą mieli korzyści, jeśli wezmą udział.
Można zrobić ankietę w internecie. Boskim przykładem są konsultacje prawa autorskiego, prowadzone w Polsce na stronie http://konsultacje.prawokultury.pl. Po wejściu na stronę dostajesz podstawowe informacje i trzy drogi do wyboru. „Masz kilka minut”, „Masz pół godziny”, „Masz kilka godzin”. Pytania są dostosowane do tego, ile czasu masz na zapoznanie się z dokumentem.
No właśnie, tu dochodzimy do drugiej wady ostrowieckich konsultacji transportu miejskiego. Odbywały się tylko dla tych, którzy mieli kilka albo i kilkanaście godzin, a do tego ekspercką wiedzę i wykształcenie. Do konsultacji mieszkańcy dostali ponad 100 stron dokumentu. Wrzuciłam jego streszczenie – które powinno być najprostszą częścią – do aplikacji Logios Research, która „ocenia mglistość tekstu, a następnie mówi, jakie trzeba mieć wykształcenie, by lektura nie sprawiała problemów”. Okazało się, że przeczytanie go ze zrozumieniem wymaga co najmniej 18 lat edukacji. 18 lat edukacji to poziom studiów doktorskich.
Czasem trudno napisać poważny dokument prostym językiem. Ale – jeśli ten dokument dotyczy wszystkich mieszkańców, nie tylko tych z aspiracjami do doktoratu – to dobrze wyposażyć go w tłumaczenie na prosty język. To mogą być dwie strony tekstu przed wprowadzeniem, może być też spotkanie, rzetelne artykuły w lokalnej prasie albo ankieta.
Warto też powiedzieć ludziom, co zrobi się z uwagami. W jakiej sytuacji się je uwzględni? Inaczej nie będzie im się chciało ich składać. Tymczasem ostrowiecki Urząd Miasta do niczego się nie zobowiązał. Nie powiedział nawet, że do każdej uwagi się odniesie. (Sama składałam kiedyś uwagi do jednego miejskiego pomysłu; wpadły jak kamień w wodę - i mieli do tego prawo, bo w artykule z prośbą o konsultacje nawet nie przebąknęli, po co im nasze zdanie). Zawarcie takiej umowy z ludźmi jest w konsultacjach najważniejsze. Po co mieszkaniec miałby mówić komuś, jakie jest jego zdanie na jakiś temat, jeśli ten ktoś go nie słucha i nie wiadomo, czyś zrobi z przekazaną informacją? Poświęcasz kilka godzin na czytanie papierów, bo chcesz mieć wpływ na miasto. Po co to robić, skoro realny wpływ na miasto – jak zwykle – ma tylko urząd?
Gdyby ktoś miał ochotę sprawdzić:
"Miejski Informator Samorządowy" z informacją o konsultacjach,
"Miejski Informator Samorządowy" z informacją dla przedsiębiorców sprzedających alkohol,
Logios Research - do sprawdzania mglistości tekstu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz