Fajga-Fela w mieszkaniu przy ul. Młyńskiej. © USC Shoah Foundation |
Fela-Fajga-Janina wojnę przeżyła. W 1996 roku opowiedziała o wojnie, a także tym, co było przed i po. Nagranie znajduje się w archiwum Instytutu Fundacji Spielberga.
Nie wiedziałam rodziców, ani swoich, ani nikogo z rodziny ani rodziców męża. Ja wyszłam z domu, mając 220 zł, bo tyle uzyskałam. To był dzień przed... wieczór przed zabraniem męża do getta. 220 złotych. I poszłam z Kostuchą do jego siostry Okólskiej. W tymże samym mieście [Ostrowcu], tylko w drugim końcu miasta. I tam byłam przed długi czas, jakieś dwa-trzy tygodnie. Nie wiem, raczej dwa tygodnie.
I któregoś dnia przyleciała synowa Kostuchy zawiadomić mnie, że gestapo jedzie do Okólskich, żeby aresztować młodszą córkę Okólskich za to, że w kawiarni pobrała parę groszy więcej za kawę od Niemca. Zanim oni samochodami dojechali do tego miejsca, to ja zdołałam z dzieckiem uciec z domu. Nieubrana, tak jak [stałam], złapałam [dziecko] za rękę i wyszłam.
To jest jesień. I nie mam już kontaktu z nikim.
Zabrali córkę [Okólskich], wyszedł potem ten syn i powiedział: - Tutaj pani wrócić już nie może.
Sama wiedziałam, że już nie mogę, bo mnie i sąsiedzi widzieli... Przyniósł mi płaszcz, przyniósł mi tam co miałam i... Jeszcze widno było, więc boję się po mieści - jestem w Ostrowcu - poruszać.
Syn mówi: mama, chodźmy do kościoła.
Lubił chodzić do kościoła. Miałam sprzątaczkę, która prowadzała go do kościoła. O czym ja nie wiedziałam. Ale: - Chodźmy do kościoła. - Zbawienie - poszłam do kościoła.
I przesiedzieliśmy tam ze dwie... aż się ściemniło, i wyszłam.
Jechała furmanka. Kobieta prowadziła furmankę. Zatrzymałam i zapytałam, dokąd jedzie.
Podała mi nazwę miejscowości, której nigdy w życiu nie znałam.
- Ach, świetnie! - powiedziałam. - Bo ja też tam chciałam pojechać. Może mnie pani zabierze?
- Chętnie.
Zabrała mnie z dzieckiem. Jedziemy. Mówię: - Może mogłabym u pani przenocować? - Bardzo chętnie - odpowiedziała - ale niestety dzisiaj nie mogę, bo mój mąż jest żandarmem i dzisiaj wykańcza Żydów w Ostrowcu.
Podziękowałam.
- Ale ja panią zawiozę do mojej siostry.
I zawiozła do swojej siostry. Ja już tam weszłam jako jej znajoma. Poczęstowano nas kolacją, zrobiono miejsce do spania. Powiedziałam, że jestem z Warszawy i że będę robiła zakupy tutaj. Rano córka ich poszła ze mną do jakiejś gospodyni, tam kupiłam serek, kawałek masła. Podziękowałam za to śniadanie czy kolację, zapłaciłam, nie chcieli pieniędzy, parę groszy. I wyszłam do tego miasteczka, nie wiedząc nawet, w jakim jestem miasteczku, do herbaciarni jakiejś, żeby dziecku kupić szklankę herbaty. I wtedy, kiedy piliśmy herbatę, odezwała się kobieta - prostytutka ostrowiecka - którą widziałam i ona mnie znała:
- Co tu pani robi? Dlaczego bez opaski? Przecież Żydów wysłali, zabrali do getta, co tu pani robi?
Przerażona, szybko złapałam dziecko za rękę, parę groszy zostawiłam na stole za herbatę i wyszłam.Są Okólscy, którzy pomagają. Są sąsiedzi, przed którymi należy się ukrywać, pewnie mogą donieść Niemcom o Żydówce. Jest mały żydowski chłopiec, którego polska służąca nauczyła chodzić do katolickiego kościoła. Jest też życzliwa kobieta z wozem drabiniastym i jej mąż, żandarm, czyli granatowy policjant, który pomaga Niemcom zabijać Żydów. Ludzie na wsi, którzy bezinteresownie przenocują, dadzą posiłek i nie zechcą pieniędzy. Kobieta, która równie bezinteresownie zadenuncjuje uciekającą.
Bardzo dużo Polaków. Jedni życzliwi, inni wrodzy wobec sąsiadki. Ta historia może poprzeć zarówno przekonanie o tym, jak Polacy Żydom uciekać pomagali (o czym mówiliśmy przez lata), jak i o tym, jak Polacy Niemcom Żydów zabijać pomagali (o czym mówimy od kilku lat). Podkopuje jednak pewność co do tego, że Żydzi byli oddzielni, niezwiązani z Polakami, żyli gdzieśtam sobie, Niemcy przyszli i ich zabili, co my, Polacy, mieliśmy tu do gadania... Nie. Polacy i Żydzi, chrześcijanie i Żydzi żyli obok siebie. Znali się i mogli wpływać na swoje losy.
Swoją drogą, wyrażenie "Polacy i Żydzi" jest niedokładne i niedobre. Wielu Żydów czuło się Polakami, byli tacy, którzy lepiej znali powieści Żeromskiego niż hebrajski. Z kolei "chrześcijanie i Żydzi" zakłada podział według religii, co też źle opisuje holocaust. Dla hitlerowców nie liczyła się religia, tylko pochodzenie. Niewierzący członek socjalistycznego Bundu stawał się mieszkańcem getta, a potem ginął na równi z chasydem. Zresztą dla wielu Żydów – i chrześcijan – w tym czasie coraz mniej ważne były religijne rytuały.
Fela Weintraub po wojnie została w Polsce. Ale widać wystraszyła się, że na swojej drodze spotka jeszcze niejedną bezinteresownie nieżyczliwą prostytutkę, bo pozostała przy polsko brzmiącym nazwisku Sobczak, nie wróciła do przedwojennego nazwiska.
W 1944 ukrywała się – razem z AK-owcami – w bazylice na warszawskiej Szmulowiźnie. Jeszcze gdy spadały bomby, zaczęła pracować (najpierw za sam wikt) w związku zawodowym w Warszawie. Tam poznała Jana Rusteckiego, z którym spędziła resztę życia. Pracowała przy odbudowie Warszawy, a później m.in. w centrali związków zawodowych.
Ostrowiaczka Janina-Fajga przy odbudowie Warszawy. Na zdjęciu na samej górze, stoi bokiem. © USC Shoah Foundation |
Cytat i obrazy pochodzą z wywiadu znajdującego się w w Visual History Archive, informacje o zbiorze: http://sfi.usc.edu, wyszukiwarka: http://vhaonline.usc.edu. Sobczak-Rustecka, Janina. Wywiad 7812. Visual History Archive. USC Shoah Foundation.1996. Dostęp: 20 XII 2013 r.
1 komentarz:
Znam nazwisko jednej ostrowieckiej prostytutki z czasów II wojny. Ba, nawet znałem ją osobiście. Wiem gdzie jest pochowana. Może to była ta prostytutka? Nie tylko w Belgii czy Francji golono głowy kobiet, które utrzymywały związki w Niemcami. Tej prostytutce, o której ja mówię, też zgolono głowę na łyso w Ostrowcu.
Prześlij komentarz