piątek, 7 listopada 2014

Polin. Muzeum Historii Żydów Polskich. Wątki ostrowieckie

Byłam. Zwiedziłam wystawę stałą. Skorzystałam z zaproszenia dla lokalnych organizacji pozarządowych, które działają na rzecz pamięci o Żydach.

Przede wszystkim: wystawa jest imponująca. I m p o n u j ą c a. Sądziłam, że ludzkość przestała próbować ogarnąć całą wiedzę umysłem, encyklopedią, biblioteką; że od XIX w. godzimy się na fragmentaryczność. Jednak Muzeum Historii Żydów Polskich w dziedzinie, którą się zajmuje, ma właśnie takie aspiracje. I rzeczywiście mam wrażenie, że na wystawie jest wszystko, co być powinno.

Dyrektor Dariusz Stola na spotkaniu z organizacjami pozarządowymi wspomniał, że muzeum przygotowało już kilkanaście tras po wystawie. I że na wystawie jest dziesięć tysięcy stron tekstu, umieszczonego na multimedialnych urządzeniach, ścianach, obiektach... No właśnie – muzeum jest tak ogromne, że można je zwiedzać jak miasto: oglądasz różne miejsca i budynki, ale i tak masz poczucie, że następnym razem znajdziesz coś, co cię zaskoczy. Możesz też przygotować sobie trasę tematyczną. Kobiety w kulturze żydowskiej, narodziny i śmierć sztetli, żydowski handel. Z tej ogromnej wystawy, której nie da się dobrze poznać nawet w tydzień, możesz sobie ułożyć nową, własną opowieść.

Muzeum jest skoncentrowane na wiedzy, nie na zabytku. To, co je tworzy, to nie są zabytkowe przedmioty, ustawione chronologicznie w opisanych gablotkach. Jego treścią jest przede wszystkim opowieść, snuta z medialnym rozmachem. Od średniowiecznych fresków po komputerowe gadżety: ściany-ekrany, ekrany dotykowe, gry, projektory. Multimedialność na mnie aż takiego wrażenia nie robi, ale wiem, że to świetne narzędzie edukacyjne dla tych, dla których książka jest medium zbyt nudnym.



Opowieść o Żydach polskich jest snuta za pomocą multimediów, ekranów, dźwięków. Ale też za pomocą instalacji scenograficznych, wykonanych historycznymi technikami ciesielskimi czy malarskimi.
 Mówiąc o medialnym rozmachu, mam na myśli też to, że autorzy skorzystali z setek, jeśli nie z tysięcy możliwości ekspozycyjnych, i dobrali je z dużą wrażliwością. Zdjęcia odpowiedzialnych za Holokaust są odwrócone do ściany – widzimy je tylko w lustrze na ścianie. Bo nie są warci oglądania. Zdjęcia ofiar Holocaustu są zaś eksponowane bez powiększeń, często w rozmiarze zdjęć legitymacyjnych, wglądówek. Bo Holocaust to nie jest temat do efektów wizualnych. Jeśli ludzie na zdjęciu zostałi poniżeni, to niech to malutkie zdjęcie wisi niziutko – tak, żeby odwiedzający musiał się schylić i przyglądać, żeby nie było mu tak wygodnie.

Powiedziałam, że zabytków tu mało. Rzeczywiście, to jest muzeum opowieści i scenografii. Ale autentyk też jest tu obecny, i to jak! Budynek stoi w sercu dawnej żydowskiej Warszawy i jest rekonstrukcją tego serca. Jedna z instalacji przedstawia przedwojenną ulicę Zamenhofa w skali jeden do jednego. Ta zrekonstruowana ulica biegnie dokładnie tędy, którędy biegła przed wojną... Budynek stoi też w miejscu późniejszego getta. Dokładnie tu, w tym miejscu, ginęli żydowscy powstańcy. Przy wejściu do muzuem umieszczona jest mezuza, wykonana z cegły ruin żydowskich Nalewek.

Ostrowieckie wątki

Nie byłabym sobą, gdybym na wystawie nie rozglądała się za Ostrowcem. I rzeczywiście nasze miasto pojawia się dwa czy trzy razy.

Znajdziemy Ostrowiec na imponującej mapie w galerii Paradisus Iudaeorum. Wynika z niej, że w 1765 r. Ostrowiec był jedną z 1200 gmin żydowskich w Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Ale Żydzi mieszkali w Ostrowcu już 150 lat wcześniej, sprawdziłam w "Żydach ostrowieckich. Zarysie dziejów". W XVII w. istniała już synagoga i cmentarz żydowski. 


Skoro o synagodze mowa... Zrekonstruowana drewniana synagoga jest jednym z najbardziej imponujących miejsc wystawy stałej. Podobno większość synagog na wschodzie dzisiejszej Polski, na Ukrainie i Litwie była robiona z drewna. I żadna z nich nie przetrwała wojny. Twórcy wystawy  dotarli jednak do technik architektury drewnianej, a następnie zrekonstruowali jedną z dobrze udokumentowanych bożnic – z Gwoźdźca. Dlaczego to jest ważne? Bo ostrowiecka synagoga była drewniana i nie przetrwała wojny... Czy możliwe, żeby jej wnętrze było choć trochę podobne do imponującej synagogi z Gwoźdźca?
https://www.google.com/culturalinstitute/asset-viewer/muzeum-historii-%C5%BCyd%C3%B3w-polskich-polin/wAE6GrG-6nU06A
Zrekonstruowana drewniana bożnica z Gwoźdźca - do obejrzenia przez Google Street View. Ostrowiecka synagoga należała do tego samego typu budowli

Ostrowiec pojawia się także w galerii Zagłada na mapie dystryktu radomskiego Generalnej Guberni. Znajdziemy go też w przygnębiającym spisie gett na ziemiach polskich.


I ostatni wątek z naszych stron. Dyrektor programowa wystawy głównej, prof. Barbara Kirshenblatt-Gimblett, ma opatowskie korzenie. Jej ojciec, Meyer Kirshenblatt, był z Opatowa. Tu urodził się i wychował. Wyemigrował jako 18-latek, w 1934 r. - wtedy mnóstwo osób wyjechało do obu Ameryk, także z Ostrowca. Trafił do Toronto.
 

W 2007 r. ukazała się ich wspólna książka They Called Me Mayer July: Painted Memories of a Jewish Childhood before the Holocaust. Prof. Kirshenblatt-Gimblett nazywa ją efektem czterdziestoletniej rozmowy ojca i córki. Przez lata Meyer Kirschenblatt wspominał życie opatowskich Żydów; w końcu, po wielu namowach, w 1990 zaczął je malować. Książka składa się zatem z obrazów ojca i anegdotycznych wspomnień, spisanych przez córkę. Poznajecie rynek w Opatowie?

Meyer Kirshenblatt, Market day (Dzień targowy).

Podpis mówi: 

Środa była w Opatowie dniem targowym. Wszyscy czekali na ten dzień z wytęsknieniem. Większość spraw na cały tydzień była załatwiana w środę. Chłopi z bliska i daleka wypełniali miasteczko, aż trzeszczało w szwach. Miasto było przepełnione koniami i furmankami. Niektórzy chłopi przyjeżdżali bardzo wcześnie, żeby moc sobie wybrać dobre miejsce do handlu. Przywozili swoje produkty, żywność i zwierzęta.
Były trzy miejsca targowe: rynek, mały rynek naprzeciwko naszego domu; targ bydlęcy na targowisku, na obrzeżach miasta, blisko cmentarza żydowskiego. Na rynku sprzedawano drób, płody, surowce i rękodzieło. 
Źródło i więcej obrazów Meyera Kirshenblatta:
http://www.nyu.edu/classes/bkg/MK/MK_images/pages/marketday.html.

 
I to córka Żyda z Opatowa, która spisywała jego wspomnienia o dniu targowym, tworzyła tę imponującą wystawę w Muzeum Historii Żydów Polskich, która ogarnia całość tysiącletniego życia Żydów w Polsce... Ot, ciekawostka, ale jaka miła.

A wystawę odwiedźcie koniecznie. Najpierw zaś zajrzyjcie przez Google Street View, żeby wiedzieć, co Was czeka.

Brak komentarzy: