poniedziałek, 24 sierpnia 2009

Co jest nie tak naszymi miastami, czyli narzekamy

Na Żoliborzu, w Parku Żeromskiego można obejrzeć outdoorową wystawę "Urbanity - 20 years later". Temat: przemiany miast Europy Środkowo-Wschodniej pod wpływem gospodarki wolnorynkowej.

We wstępniaku mowa jest o globalizacji jako nowej formie europejskiej totalności. To jednoznacznie negatywne rozpoznanie pociąga za sobą trochę zanadto krytyczną wystawę. Na domiar złego każda fotografia opatrzona jest podpisem (raczej hasłem niż tytułem), który zakotwicza znaczenie. Jak dla mnie to zbyt nachalne narzucanie interpretacji, szczególnie że mnóstwo tu ukrytych założeń i ocen. Za dużo też zwykłego narzekania: na zunifikowanie krajobrazu, na rozkład przestrzeni publicznej czy wręcz miejskiej. Czasem to jest aż zabawne, tak jak w jednym z podpisów pod zdjęciem Martina Zemana: unikalność miejsca niszczona jest przez budynki materializujące kolektywne wydawanie pieniędzy.

Wystawa zajmuje się tym, jak zmieniły się miasta pod wpływem zmian gospodarki. Zabrakło mi tutaj miejskich targowisk - jako symbolu tego, co niezunifikowane i niechciane, przejściowej formy, która przetrwała akurat te 20 lat, o których mowa w tytule. Tę lukę czuć tym bardziej, że bazar pojawia się na zdjęciu Szymona Rogińskiego:

.... i zostaje kompletnie zignorowany. Jak gdyby ktoś pomylił podpisy. Sklonowane podmiejskie dzielnice połączone pasmami autostrad rozciągają się w nieskończoność.

"Totalitarnie" zunifikowany krajobraz (na przykład te sklonowane podmiejskie dzielnice, których nie ma na powyższym zdjęciu) jest korelatem neoliberalizmu z jego tendencją do odgórnych metod kontroli. Tymczasem bazary stanowią "miejsca oporu" - to tkanka miejska prymitywna, ale stworzona oddolnie i spontanicznie. Wydawało mi się, że to powinno zainteresować ludzi robiących tak antykapitalistyczną wystawę.

Jest tu kilka ciekawych konceptów (lewacki Domena Grögla, filozoficzny Maroša Krivego), ale generalnie rozpoznania mają poziom raczej niski. No, ale w końcu poza spekulacjami są jeszcze fotografie i ich autorzy. Sprawdziłam kilku:

Illah van Oijen prowadzi dowcipny blog Document Central Europe. To z bloga:


Szymon Rogiński: dziś słynny fotograf reklamowy, kiedyś dął w digeridoo na legendarnej płycie "Amariuch" Łoskotu. Chyba wolę Łoskot od jego fotografii. A może po prostu powinnam się przekonać do tego ocierającego się o kicz reklamowego stylu? Próbka (z cyklu Poland Synthesis):


Nie podoba mi się ta wystawa: pełna jest płytkich diagnoz i negatywnych, arbitralnych ocen.

Nie podoba mi się też moje narzekanie. Cóż. Następnym razem napiszę o czymś wspaniałym. Zachwycającym. Porywającym.

Przyrzekam, nie napiszę ani słowa o Mitoraju.

Brak komentarzy: