poniedziałek, 31 sierpnia 2009

Tacy jedni: Etam, Tego, Co.

Jest taki album - "Zabrudzony garnitur" Etama Etamskiego. Pierwszy numer roztacza melancholijnie przytłumione trip-hopy - zapowiada się, że płytę będą wypełniały piosenki do rwania zębów w stylu Matta Elliotta - ale gładka melancholia usuwa się na rzecz podkładów zachwaszczonych i zmulonych. Zmulenie jest i musi być, bo inaczej byłoby błyskotliwie - tak mówił o swoich rysunkach Wojciech Bąkowski. Tak jest również z tą płytą: to wzorowy anti-pop, nie uświadczy się tutaj efekciarstwa. Dźwięki i sensy są w koncentracie, zgęszczone do granicy nieczytelności: zasługa to samplingu, ale też - choć rapowania tu niewiele - mądrych emsis: Erora, Danego Tego, Wojciecha Bąkowskiego. Konsternująco głupia nawijka pojawia się tutaj jako dada ("Motyle"), opiewane przez raperów chuligaństwo - jako futuryzm z jego kultem miasta i agresji ("Zdemolowane witryny sklepowe").

Bardzo polubiłam ten album: trochę kojarzy mi się z C.O., bo to też jest taki eksperymentalny hip-hop. Czasem też noga sama tupie, ale zazwyczaj trzeba się postarać i uważnie słuchać.

Jeszcze słowo o Danym Tego, który udziela się na płycie Etamskiego w kawałku "Zdemolowane witryny sklepowe". Wprawdzie Dany Tego to postać legendarna i niepowtarzalna, ale - nic nie poradzę - głosem i stylem przypomina mi Afrojaxa. Dużo u niego funku, błyskotliwości, ironii.
plwam na pastuchów
sram na ich trzodę
rzucam na oślep kamieniami jadąc kradzionym samochodem (...)
ochrania mnie miasto które mnie zabija.
Smrodem.
Tekst to nie wszystko. Trzeba jeszcze usłyszeć, jak to brzmi: do posłuchania za darmo tutaj.

Dany Tego wystąpił też w wideoklipie bardziej hip-hopowym od samego hip-hopu. Muzykę zrobił wspomniany C.O, a sam klip - Hubert Czerepok.



To ostatnie nazwisko powinno nawet najbardziej nieufnych przekonać, że mamy do czynienia z inteligentnym hip-hopem.

Czyli z hip-hopem dla inteligencji. Ale to, ten podział hip hopu na głupi i mądry, to już zupełnie inna historia.

Brak komentarzy: