poniedziałek, 19 października 2009

Narodowy spektakl bez sensu

Pocztą pantoflową do mnie dotarło, że mecz kończący nasze eliminacje do mistrzostw, rozgrywka ze Słowacją w Chorzowie, został zbojkotowany w ramach oddolnego protestu kibiców przeciwko Polskiemu Związkowi Piłki Nożnej (koniecpzpn.pl) i w ogóle jako wyraz frustracji kryzysem reprezentacji Polski. I że bojkot się udał: na trybunach mieszczących 50 tysięcy zasiadły zaledwie 4 tysiące widzów.

Żeby uzupełnić wiedzę, przeszukałam prasę. We czwartek "Wyborcza" napisała: „Tylko 4 tys. widzów, sponsor wycofał reklamy”. To wszystko niby prawda, ale tytuł jest mylący. 4 tysiące siedziało na trybunach, ale co z tymi przed telewizorami? To oni są głównym odbiorcą reklam. Widzowie na stadionie stanowią tylko promil widzów meczu; są bardziej dekoracją niż widzami. Mecz futbolowy to nie tylko teatr odbywający się na stadionie, to również spektakl telewizyjny.

Umberto Eco napisał kiedyś felieton „Przejrzystość utracona”. Pokazywał w nim, jak rzeczywistość zmienia się powoli w telewizyjne studio. Jak jest podczas przygotowań na nowo konstruowana, żeby robić wrażenie naturalnej. Na jakie sposoby telewizyjna (według jego nomenklatury, neo-telewizyjna) fikcja przenika do naszej rzeczywistości. I tak, przygotowania do Royal Wedding – czy raczej do jego transmisji – obejmowały „karmienie królewskich koni przez tydzień odpowiednimi pigułkami, tak aby łajno miało kolor telegeniczny” („pośredni między beżem a żółtym, bardzo jasny, tak aby nie przyciągać za bardzo uwagi i harmonizować z delikatnymi barwami sukni kobiet”).

Również sportowe widowisko, jakim jest mecz futbolowy, musiało zaadaptować się do warunków telewizyjnej transmisji. Adaptacja objęła zmianę kolorów piłki tak, by była widziana nawet na ujęciach panoramicznych oglądanych na małym telewizorku. Skórzana piłka została zastąpiona piłką w telewizyjną czarno-białą szachownicę - tak twierdzi Eco, choć nie wiem, czy to rozsądne wierzyć semiologowi wykładającemu historię sportu. Reklamy zdobiące samych zawodników i w ogóle wszystko, co w zasięgu kamer, również są skutkiem transmitowania meczu – futbol opłaca się sponsorować, bo ma ogromną oglądalność.

Hasło „Tylko 4 tys. widzów, sponsor wycofał reklamy” sugeruje, że przyczyną likwidacji banerów Banku Zachodniego WBK była mała oglądalność - tylko 4 tys. widzów. Prawda jest taka, że nie wiemy, jaka była oglądalność. Niewątpliwie jednak puste trubuny i reklamy mają ze sobą związek - obydwie należą do dekoracji telewizyjnego spektaklu; jej zakłócenia wpływają na oglądalność. Tak sądzę.

Malowniczy rozpad sportowego spektaklu od tych pustych trybun tylko się zaczął; na wycofaniu reklam ze stadionu też się nie skończyło. Finałem było zniknięcie piłki. Tak: podczas meczu padał śnieg, a piłka była żółta. Jak twierdzi M., praktyk piłki nożnej, w takich wypadkach bierze się piłkę żarówiastopomarańczową; nie rozumie, dlaczego nie zrobiono tak w Chorzowie. Efekt był taki, że piłkę widać było wyłącznie na filmowych zbliżeniach. Polscy piłkarze biegali po nic (wcześniejsze wyniki już wykluczyły ich z mundialu), za niewidzialną piłką.


"Nietelegeniczna" piłka była zapewne przyczyną wyłączenia niejednego telewizora. Nic dziwnego: czyniła mecz Polska-Słowacja rozpadającym się, absurdalnym spektaklem. Spektaklem o tym, że sportowa reprezentacja Polski rozłazi się tak bardzo, że dekompozycji ulega nawet telewizyjna reprezentacja reprezentacji.

2 komentarze:

Unknown pisze...

no nie, ten tekst jest miażdżąco błyskotliwy, nie mogę się oprzeć żeby tak go skomentować, chociaż może w mało wyszukany sposób. Tylko w przedostatnim akapicie jest zjedzony chyba kawałek zdania - pisze po to, żeby po poprawce było już całkiem reprezentacyjnie ;)

Monika Pastuszko pisze...

Dzięki, dzięki.:) Jeśli chodzi o zjedzony fragment zdania - tam niczego nie brakowało, tylko było o pół zdania za dużo. Dziwne: czyżby tekstowe samorództwo?;)