Dom handlowy Jubilat powstał w latach 60. albo 70. w Ostrowcu Św. przy ówczesnej Alei 1 Maja. Fasadę miał wyłożoną tłuczoną porcelaną. Kiedy świeciło słońce, pobłyskiwała, a kiedy podeszło się bliżej, to w skorupach można było dopatrzeć się wzorków na brzegach talerzy, znaleźć uszko od filiżanki.
Ten ekologiczny materiał powinien być witany z sympatią teraz, kiedy nawet foliówka z Biedronki ma nadruk "Przydam się jeszcze!". A jednak nie jest. W ogóle Jubilat powoli znika, jeszcze kilka lat takiej eksploatacji, a zupełnie spaskudnieje. I zastanawiam się, dlaczego.
Ten ekologiczny materiał powinien być witany z sympatią teraz, kiedy nawet foliówka z Biedronki ma nadruk "Przydam się jeszcze!". A jednak nie jest. W ogóle Jubilat powoli znika, jeszcze kilka lat takiej eksploatacji, a zupełnie spaskudnieje. I zastanawiam się, dlaczego.
Może to jest tak, że reklamowe zasyfienie bierze się z myślenia w kategoriach zysku. "Jest budynek, stoi, więc dlaczego na nim nie zarabiać?". Oczywiście jednocześnie trzeba myśleć o estetyce jako czymś bezwartościowym, nawet dla marketingu miasta.
Albo może jest tak, że w Ostrowcu jest jakiś problem z przyznaniem się, że w Polsce Ludowej bywało fajnie. Ostrowiec był robotniczym miastem, które pod koniec lat 60. i w latach 70. naprawdę bardzo urosło. Dużo się wtedy budowało, więc wiele jest budynków i osiedli z tego okresu co Jubilat. Jednak ta przeszłość popada w niepamięć, nie staje się istotnym składnikiem tożsamości miasta. Przekłada się to też na pojedynczy budynek: ludzie raczej nie lubią Jubilata. Odnowione są za to kościół czy rynek z przedwojennymi kamieniczkami.
A może nie jest to kwestia kapitalizmu ani antykomunizmu, tylko halucynacji negatywnych? Niewidzenie syfu przytrafia się nie tylko właścicielowi starego domu towarowego w Ostrowcu, ale też zarządcom prestiżowych budynków w Warszawie (zdjęcia). Ot, taka banalność brzydoty, która bierze się z -- podobnie jak banalność zła -- bezmyślności.
Albo może jest tak, że w Ostrowcu jest jakiś problem z przyznaniem się, że w Polsce Ludowej bywało fajnie. Ostrowiec był robotniczym miastem, które pod koniec lat 60. i w latach 70. naprawdę bardzo urosło. Dużo się wtedy budowało, więc wiele jest budynków i osiedli z tego okresu co Jubilat. Jednak ta przeszłość popada w niepamięć, nie staje się istotnym składnikiem tożsamości miasta. Przekłada się to też na pojedynczy budynek: ludzie raczej nie lubią Jubilata. Odnowione są za to kościół czy rynek z przedwojennymi kamieniczkami.
A może nie jest to kwestia kapitalizmu ani antykomunizmu, tylko halucynacji negatywnych? Niewidzenie syfu przytrafia się nie tylko właścicielowi starego domu towarowego w Ostrowcu, ale też zarządcom prestiżowych budynków w Warszawie (zdjęcia). Ot, taka banalność brzydoty, która bierze się z -- podobnie jak banalność zła -- bezmyślności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz